poniedziałek, 3 września 2012

To niemal koniec wakacji...

Co za przyjemność, kiedy promienie słońca występują w roli budzika. Nie dość, że ucho nie doznaje nieprzyjemnych wstrząsów, to na dodatek, zaraz po otwarciu oczu, ogarnia mnie radość i chęć do życia.

Udało mi się w zupełnym spokoju wypić poranną kawę i przeczytać kilka stron książki. 






Wołający, ze swojego pokoju, Szymon uświadomił mi, że czas wrócić do rzeczywistości. No i potoczyły się sprawy jedna za drugą.
Dziś zaczęły się zapisy do collegu na zajęcia z języka angielskiego, więc najpierw tam poszłam z Dzieciakami. Potem zahaczyliśmy o park...chwila wśród zieleni dobrze nam zrobiła. W tym parku bardzo intryguje mnie metalowy koń.



Niestety nie można wspinać się na niego.

Antek uatrakcyjniał mi dzisiejsze wędrówki opowieściami z kolejnych odcinków "Ninjago" no i w pewnym momencie mówi:
- Wiesz, mamo, ten jeden to potem przemienił się i był nawet przystojniejszy ode mnie.
Hm...lubię jak dzieci mają poczucie swojej wartości:)
Właściwie to czas na podsumowanie tegorocznych wakacji- jedno jest pewne. Wypoczęłam jak nigdy! I to jest najważniejsze! Mam w sobie mnóstwo energii i zapału...oby wystarczyło jak najdłużej.
Czeka mnie bardzo intensywny rok, ale z drugiej strony to jest moją siłą napędową, bo lubię wyzwania i lubię je realizować. 

 Ale póki co, wakacje trwają...i pozwoliłam sobie na uroczy film z 1964 " Ahoj zbrodnio", na motywach powieści Agathy Christie. W roli głównej przeurocza 

Margaret Rutherford.



Nie dość, że świetny kryminał to do tego zabawny, z charakterystyczną muzyką.
Tak po raz kolejny przekonałam się, że stare filmy...są na prawdę czarowne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz