Wczoraj wieczorem ropoczęłamz zapałem przygotowania na tzw.niedzielne deserowe popołudnie. Jakiś czas temu wygrzebałam w internecie fantastyczny sposób na zrobienie koszyka z czekolady na owoce.Czemu nie spróbować?-pomyślałam i czekałam na odpowiednią okazję.I nadeszła!
Kiedy wieczorem zrobiłao się wystarczajaco cicho i spokojnie -zabrałam się dzieła.Balon został nadmuchany,czekolada rozpuszczona i wystudzona odpowiednio( jak sie kilka minut potem okazało...niewystarczająco) a potem powoli polewałam wierzch balona czekoladą...zużyłam juz połowe porcji,gdy nagle nastapił wielki wybuch.Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam wszędzie dookoła przyklejona czekoladę-moje spodnie i bluza to był najmniejszy problem-gorzej z sufitem ,ścianami i podłogą.
Szybko nadmuchałam drugi balon i ponowiłam próbę-udało sie tym razem! Słodki projekt trafił do lodówki a ja z niemal wrzącą wodą i gąbką wzięłam się za SZOROWANIE kuchni.Po pół godzinie sytuacja została opanowana..uff!
Doświadczenie jednak nabyte zamierzam wykorzystać za jakiś czas przy kolejnym smakowitym podawaniu owoców:)
Dzieci i tak zachwycone,więc ja nie mogę inaczej jak podzielać ich entuzjazm!
Jeszcze zostało kilka godzin niedzielnego popołudnia...czas wskoczyć na trampolinę z dziećmi...
Ale cudo! Po przeczytaniu kilku notek juz wiem, ze bede stalym gosciem na Pani blogu:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBędę Cię wyczekiwać,Marta...z radością ogromną:)
Usuń