niedziela, 2 listopada 2014

Babeczki czekoladowe z mascarpone...

Początek listopada nie zachęca do długich spacerów- przynajmniej u mnie...szarość...wilgotne powietrze i brak energii po tygodniu hulania przeziębienia w naszym domu...

Niedzielne popołudnie nastroiło mnie jednak do upieczenia babeczek polepszających samopoczucie, bo nie dość, że robione są ze sporą dawką gorzkiej czekolady to w połączeniu z kremowym mascarpone zwiększaja dawkę przyjemności...no i jeszcze do tego wszystkiego łyk pysznej kawy...



Babeczki czekoladowe z mascarpone

porcja na około 30 babeczek


składniki:

  • 150 g gorzkiej czekolady- połamanej na drobne kawałki
  • 250 ml wody
  • 80 g mascarpone w temp. pokojowej
  • 450 g cukru
  • 3 duże jajka
  • 1 łyżka esensji waniliowej
  • 250 ml oleju roślinnego
  • 420 g mąki tortowej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki soli morskiej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 175 g czekolady mlecznej lub gorzkiej 
wyknanie:

Piekarnik nagrzewamy do temp 160 stopni.



W rondelku mieszamy kawałki czekolady z wodą i podgrzewamy aż składniki się połaczą i trzymamy na średnim ogniu 2 minuty potem studzimy klejne dwie minuty.Dodajemy mascarpone i mieszamy aż powstanie gładka masa.

W oddzielnej dużej misce ubijamy jajka,cukier i olej o 30 sek. Dodać masę z mascarpone i wymieszać.
W drugiej misce mieszamy mąkę, sodę, sól ,proszek do pieczenia, czekoladę pokrojoną w drobniutkie kawałeczki. Następnie suche składniki dodajemy do płynnej masy i mieszamy dokładnie.

Teraz kolej na wypełnienie masą papilotek max do 3/4 wysokości. Pieczemy 20-25 min. Babeczki gotowe sa wówczas gdy po sprawdzeniu patyczkiem, będzie on suchy. Odstawiamy do wystudzenia.



 Kiedy babeczki będą już chłodne, można je przyozdobić polewą czekoladową lub lukrem ja wymieszałam pozostałą część serka mascarpone z drobiną wanilii i skórki z pomarańczy i pokryłam wierzch babeczek...

Puszystość babeczek i czekoladowy smak...tak! To lubię!





niedziela, 5 października 2014

Ziti Neapolitan- style...

Tak, tak...jesień przyniosła trochę chłodu i wiatru...i pomimo słońca za oknem naszła mnie ochota na bardziej konkretne , niedzielne danie obiadowe...
...i znalazłam je w książce mojego drogiego , włoskiego mistrza Antonio Carlucciego...
Nie pierwszy raz już korzystam z jego kulinarnych podpowiedzi i jak dotąd jest bardzo pysznie, prosto i ciekawie na kuchennym stole...





ZITI NEAPOLITAN-STYLE


przepis na 8 porcji

Składniki:

na kulki mięsne:

  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka pietruszki
  • 40 g świeżej bułki tartej
  • mleko, do namoczenia
  • 300 g zmielonej wołowiny
  • 25 g startego parmezanu
  • 2 jajka
  • sól, świeżo zmielony pieprz
  • olej do smażenia

na sos:


  • 1 cebula
  • 5 listków bazylii
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 2x400g pomidorów z puszki
na warstwy:


  • 450 g makaronu penne
  • 100 g pikantnego neapolitańskiego salami
  • 350 g sera mozzarella
  • 4 jajka lekko rozbite
  • 75 g świeżo startego parmezanu


wykonanie:

krok 1

 Piekarnik nagrzać do temp. 200 stopni.Zrobić mięsne kuleczki. Najpierw obrać i pokroić czosnek, pokroić pietruszkę oraz namoczyć niewielką ilością mleka błkę tartą i pozostawić na 5 min.Potem odsączyć dobrze. W misce mieszamy wołowinę z czosnkiem, pietruszką, parmezanem i bułką tartą.Rozbijamy lekko jajka i dolewamy do miski a także lekko solimy i pieprzymy. Wszystko dobrze ,delikatnie mieszamy. Rękami formjemy małe kuleczki wielkości orzecha włoskiego.



 W patelni podgrzewamy olej i smażymy kulki ok 3 min, aż będą lekko brązowe z każdej strony.Po usmażeniu wyjmujemy je na ręcznik papierowy i osuszamy.

krok 2

Aby zrobić sos obieramy cebulę i kroimy ją, następnie rwiemy na małe kawałki liście bazylii. Podgrzewamy oliwę na patelni, smażymy cebulę aż lekko się zarumieni, dodajemy pomidory i dusimy pod przykryciem na małym ogniu 20 min. Po tym czasie dodajemy bazylię, nieco soli i pieprzu i jeszcze dusimy 10 min.



krok 3

 Makaron gotujemy 5-7 min tak aby był al dente. Odcedzamy.

krok 4

Naczynie żaroodporne (najlepszy rozmiar 20x25x7,5) smarjemy masłem.Następnie wylewamy warstwę sosu pomidorowego na spód, następnie warstwa makaronu, na to kładziemy kilka plasterków salami, kulek mięsnych, plasterków mozzarelli. Powtarzamy aż do ostatniej warstwy sera, na nią wylewamy rozbite jajka pomieszane z makaronem. Ostatnią warstwą jest sos pomidorowy a na nim potarty parmezan.Pieczemy 25 min. Po pieczeni czekamy jeszcze 5 min przed podaniem...




poniedziałek, 15 września 2014

Czas na babkę...cytrynową z malinami....

 Niedziela zapowiadająca koniec lata...koniec  sezonu na  maliny ...i na posiedzenia w zielonym ogródku ...przy kubku kawy...

Chciałam zatrzymać choć na chwilę wspomnienie wakacyjnego spokoju...pogody nie wyczaruję ...oj niestety...
ale można jeszcze upiec pyszną babkę cytrynową z malinami, która niewątpliwie przeniesie w sielskość -anielskość...a na pewno ucieszy rodzinę:)

a zatem do dzieła!





BABKA CYTRYNOWA Z MALINAMI

składniki:

• 4 jajka (duże L), świeże i ogrzane w temp. pokojowej
• 200 g masła
• skórka i sok z 1/2 cytryny
• skórka i sok z 1 mandarynki
• 1 szklanka cukru (180 g)
• 1 laska wanilii lub 2 łyżki cukru wanilinowego
• 1 szklanka mąki pszennej tortowej (140 g)
• 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej (70 g)
• 1 łyżeczka proszku do pieczenia

• do posmarowania formy: 1 łyżka masła i około 3 łyżek mielonych orzechów, migdałów lub bułki tartej



Lukier cytrynowy z malinami:

• 1 szklanka cukru pudru
• około 4 łyżek soku z cytryny
• około 80 g malin (najlepiej świeżych)



wykonanie:


Jajka wyjąć wcześniej z lodówki i ogrzać w temp. pokojowej. Formę na babkę( z kominem pośrodku, o pojemności minimum 2,5 litra (o średnicy 22 cm), ale może być większa) posmarować 1 łyżką masła i wysypać mielonymi orzechami (lub migdałami lub bułką tartą). Piekarnik nagrzać do 170 stopni C (grzanie góra i dół bez termoobiegu).
Masło roztopić, dodać sok i skórkę z cytryny i mandarynki, przestudzić (ma być ciepłe, letnie).
Do większej miski wbić jajka, dodać cukier i ubijać przez około 10 minut na jasną, gęstą i puszystą masę. W międzyczasie dodać ziarenka wyskrobane z przepołowionej laski wanilii lub cukier wanilinowy.
Do drugiej miski przesiać mąkę pszenną razem z mąką ziemniaczaną oraz proszkiem do pieczenia, wymieszać.
Do ubitych jajek dodać mieszankę mąki i zmiksować krótko na małych obrotach miksera do połączenia się składników w jednolite ciasto.
Do ciasta wlać masło i zmiksować do połączenia się składników w jednolite ciasto (będzie miało konsystencję podobną do ugotowanego budyniu). Masę wylać do przygotowanej formy (ma wypełnić formę nie więcej niż do około 2/3 objętości) i wstawić do piekarnika. Piec przez 45 minut (do suchego patyczka).
Po upieczeniu wyjąć i ostudzić.


Lukier cytrynowy z malinami: cukier puder wymieszać z sokiem z cytryny (dodać go tyle aby otrzymać gęsty lukier, w razie potrzeby dodać więcej cukru pudru lub więcej soku z cytryny). Połową lukru udekorować ostudzoną babkę. Maliny rozdrobnić w palcach i obłożyć polukrowaną część babki. Polać resztą lukru.







poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Janosch...Panama...Miś...Tygrysek...czyli co kocha mój synek...





Tak, Janosch'a mogę wpisać dużymi literami na listę literatury dla dzieci, której nie może zabraknąć w moim domu...





Kilka lat temu KTOŚ pożyczył nam książkę "Ach, jak cudowna jest Panama"...zaskoczyło! Dzieci pokochały Tygryska i Misia ich przygody, przyjaciół i więź pełną serdeczności...
Potem przyszedł czas na pachnącą świętami i oczekiwaniami na Boże Narodzenie, A w Wigilię przyjdzie Niedźwiedź(co roku czytana obowiązkowo w okresie Adwentu)...




Zdecydowanym hitem jest zbiór wszystkich opowieści o Misiu i Tygrysku...
Czytałam Szymonowi raz,drugi i trzeci...aż w końcu kupiłam nasz własny egzemplarz do domu, bo regularnie powracamy do tych ciepłych historii...




Ilustracje pełne prostoty i pięknych barw przykuwają uwagę i sprawiają, że każda przewracana  strona wciąga w swój świat...gdzie razem podróżuje się na koniec świata, lepiej bawi i gotuje, a nawet lepiej choruje, gdy zajmuje się Tobą najlepszy przyjaciel....



bo...

Kto ma przyjaciela, może niczego się nie bać...




sobota, 23 sierpnia 2014

Malinowe babeczki...

No i mamy na zakończenie wakacji dłuższy łykend...a zatem dłuższe rodzinne wieczory i popołudnia, co wiąże się ze wzmożonym apetytem na słodkości...

Wtedy korzystam  z expresowych przepisów na babeczki albo muffinki...tym razem padło na BABECZKI z MALINAMI...

Dzieci mówią, że przepyszne...





MALINOWE BABECZKI

składniki:
  • 150 g masła
  • 1 szklanka cukru
  • 1/2 szklanki + 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego(można użyć cukier waniliowy-2 łyżki)
  • 2 duże jajka
  • 1/3 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 100 g zmielonych migdałów lub wiórków kokosowych (w zależności od preferencji)


wykonanie:


Piekarnik nagrzać do 170 stopni. Blaszkę do muffinów wyłożyć papilotkami.

 Masło pokroić na kawałki i włożyć do rondelka. Roztopić na średnim ogniu i zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować przez około 2 minuty aż nabierze lekko złotego koloru i charakterystycznego aromatu.

Odstawić z ognia, dodać cukier, mąkę ziemniaczaną, ekstrakt z wanilii , szczyptę soli i 1 łyżkę wody. Szybko wymieszać łyżką wszystkie składniki na jednolitą masę.

Gdy masa troszkę przestygnie dodawać kolejno jajka i za każdym razem dokładnie i energicznie wymieszać. Do gęstej i błyszczącej masy dodać przesianą mąkę pszenną i proszek do pieczenia, mieszać przez około 1 minutę. Wymieszać ze zmielonymi  migdałami.



Ciastem wypełnić papilotki do 2/3 ich pojemności, do każdej włożyć po 3 maliny wciskając je w ciasto do połowy. Można posypać delikatnie wiórkami a wierzchu.

 Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez około 20 minut (lub nieco dłużej dla większych babeczek), aż urosną a patyczek wetknięty w środek będzie już suchy - należy uważać, aby nie przepiec babeczek, lepiej wyjąć je wcześniej, masa jeszcze zastygnie). Wyjąć z piekarnika i ustawić na kratce, ostudzić.






" Lato" Coetzee'a...zapach dobrej książki...

Jest kawa...w moim ulubionym kubku...pachnie cudownie...od samego zapachu czuję się zrelaksowana...
Wyrwałam dla siebie kolejną wakacyjną chwilę na książkę...
zanim zniknie czarna z mlekiem i zobacze dno kubka...przerzucę kikanaście stron i zawieszę rzeczywistość...

To moja trzecia książka Coetzee'go. Jeszcze kilka kartek i skończone...
Szykuję natarcie na kolejne jego powieści, bo już teraz wiem, że po prostu TO lubię. Sposób pisania, język jakim sie posługuje i świat, do którego zaprasza...




"Lato" to autobiograficzna powieść..
W książce pojawia się postać dziennikarza, który próbuje spisać biografię Coetzee'go( w powieści uśmierca siebie) opierając się na przeprowadzonych wywiadach z osobami, które odegrały ważną rolę w życiu pisarza...
Są to przede wszystkie kobiety... i to ich oczami obserwujemy bohatera i poznajemy go...



I kto się nam jawi...mężczyzna nudny, nielubiany raczej, sztywny, zaplątany w swój świat...nie umiejący wejść w głęboką relację nie tylko z kobietami, ale w ogóle z ludźmi...do tego skomplikowana więź z ojcem...
Nie każdy w nim potrafi dostrzec inteligentnego, wrażliwego człowieka, który używa swojego potencjału pisarskiego,żeby wejść w kontakt ze światem...

Tak...takie historie wciągają...jak wciąga sam autor w swój skomplikowany świat, nie bojąc się pokazania prawdy o sobie... a nie każdy ma taką odwagę...trzeba przyznać...

sobota, 2 sierpnia 2014

Jagodzianki...niezapomniany smak lata...





Kto nie kocha jagodzianek??...no, może jakiś niewielki odsetek...ale ogólnie jagodzianki popijane mlekiem, herbatą czy kawą...to prawdziwy rarytas...

Dla mnie jagodzianki to nie tylko smak, ale wspaniałe, ciepłe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to moja babcia przyjeżdżąjąc do nas w odwiedziny, ZAWSZE przywoziła zestaw świeżutkich jagodzianek ...pamiętam ...
...pamiętam...jak wyciągała brązowy, papierowy pakunek ze swojej torby... a my czekaliśmy niecierpliwie, żeby jak najszybciej zanurzyć zęby w tej rozpływającej się w ustach masie jagodowej...mhhhh...nie da się zapomnieć...

Tęskno mi za wpsaniałymi leśnymi, polskimi jagodami...borówka amerykańska to nie to samo. Jednak kilka dni temu natrafiłam w sklepie na jagody z Polski i natchnęło mnie, żeby zrobić własne, domowe, błyszczące lukrem jagodzianki...

Moim zdaniem udały się...dzieci zachwycone...już szykuję im nową porcję na wakacyjny wyjazd...może też pozostawi po sobie smak jagodziankowy??...






Jagodzianki

składniki: (na 16 porcji)

  • 500 g mąki pszennej chlebowej
  • 1,5 łyżeczki suchych drożdży(7g) lub 14g zwykłych drożdży
  • szczypta soli
  • 250 ml mleka
  • 1 jajko
  • 1/4 szkl oleju słonecznikowego
  • 1/2 szkl cukru
  • 8 g cukru waniliowego


nadzienie:
  • 300 g jagód
  • 3 łyżki cukru
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki na nadzienie wymieszać ze sobą.

Mąkę połączyć z drożdżami, dodać sól (ze świeżych drożdży wcześniej zrobić rozczyn). Wlać mleko, wbić jajko, wymieszać dokładnie. Dodać olej i resztę składników. Zagnieść miękkie, plastyczne ciasto. Zostawić je na godzinę do wyrośniecia, podwojenia objętości .
Następnie ciasto krótko wyrobić, podzielić na 16 części (ok. 60g każda). Uformować jak bułeczki, w kule i znów pozostawić na 15 minut do napuszenia. Z każdej kuli zrobić placek (można rozwałkować albo uformować dłonią) i na jego środku umieścić kopiastą łyżkę jagodowego farszu. Zlepić placki jak pierogi, dokładnie dociskając. Każdą umieścić złączeniem w dół na blacie stołu i delikatnie lecz zdecydownie rolować nadając im kształt owalnych bułeczek. Gotowe umieścić na naoliwionej blaszce i pozostawić do wyrośnięcia na 45 minut.



Wyrośnięte jagodzianki piec w temperaturze 220ºC przez około 15 minut. Wystudzić na kratce. Polukrować.

lukier:
  • 1 szkl cukru pudru
  • kilka łyżek gorącej wody
Cukier rozetrzeć z wodą, ważne, żeby lukier był dość płynny. Rozsmarować pędzelkiem na jagodziankach... i gotowe!




wtorek, 29 lipca 2014

Amerykańskie naleśniki na letnie śniadanie...a potem kawa...

Telewizji właściwie nie oglądam, napisałbym " w ogóle nie oglądam", ale byłoby to nieuczciwe, bo jednak czasem zaglądam na kanał kulinarny i lubię obejrzeć jakiś program historyczny czy przyrodniczy...

Tak, lubię kanał kulinarny...zwłaszcza kiedy Nigella Lawson rozpoczyna wyczarowywać pyszności w swojej kuchni...i tak ostatnio natchnęła mnie do zrobienia dzieciom naleśników amerykańskich...ona podawała je z syropem klonowym...
a ja...z dżemem i bitą śmietaną...nastepnym razem zrobię z jogurtem i świeżymi owocami...albo...już coś tam wymyślę...

Muszę przyznać, że sama wchłonęłam dwa i powiem,że kawa po takim śniadanku smakuje pyyyysznie...



Amerykańskie naleśniki

składniki: (na ok. 12 porcji)

  • 225 g mąki
  • łyżka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 2 duże  jajka, roztrzepane
  • 30 g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
  • 300 ml mleka
  • masło do smażenia


Wszystkie składniki wymieszać mikserem.
Ciasto odstawić na 20 min. Można je przelać do dzbanka, to ułatwia potem dozowanie na patelnię.



Neleśniki smażymy w ten sposób, że gdy na stronie pojawią się bąbelki, obracamy placek i smażymy go tylko minutę na drugiej stronie.




niedziela, 6 lipca 2014

Tarta z truskawkami i musem czekoladowym...na lipcowe popołudnie z kawą...

Ciepłe popołudnie, leniwa niedziela w zielonym ogródku, brzęczenie much i bąków... a w tym wszystkim mały stolik z pachnącą truskawkami tartą i filiżankami obok...

Tak , to jedna z możliwych scenerii letniego, deserowego popołudnia...może być na prawdę przyjemnie i pysznie...






TARTA TRUSKAWKOWA Z MUSEM CZEKOLADOWYM

składniki:

ciasto kruche:
  • 250g mąki
  • 150g schłodzonego masła
  • szczypta soli
  • 3 łyżki cukru
  • 1 jajko
masa:
  • 500g mascarpone
  • 350 ml mocno schłodzonej śmietanki 30%
  • 5 łyżek cukru
  • 100g gorzkiej czekolady

truskawki
mięta


wykonanie:

Przygotować formę na tartę, posmarować ja masłem. Nagrzać piekarnik do temp. 190 stopni.
W tym czasie ze składników na ciasto zarobić szybko masę, podzielić na dwie części,każdą zawinąć w filię i włożyć na godzinę do lodówki.

Po godzinie wyjmujemy jedną połówkę ciasta z lodówki(pozostałą część możemy wykorzystać następnym razem,więc można zamrozić je na 3 miesiące albo przechowywać w lodówce 7 dni), rozwałkowujemy ciasto na stolnicy na placek o średnicy nieco większy niż forma. Zawinąć ciasto na wałek i przenieść do formy i dokładnie wyłożyc dno i boki( gdyby ciasto się rwało, można jego kawałkami wyścielić formę). Nakłuwamy widelcem dno ciasta, przykrywamy folią aluminiową dno i obciążamy fasolą ,suchym grochem lub ryżem i pieczemy w piekarniku 15 min. Po tym czasie zdejmujemy folię z obiążeniem z ciasta i pieczemy kolejne 15 min-na złocisty kolor.
Wyjąć z piekarnika i studzić.


Gorzką czekoladę rozpuszczamy w kapieli wodnej. Czekoladę schładzamy i kiedy będzie letnia mieszamy z połową serka mascarpone i smarujemy dno ciasta. Następnie ubijamy śmietanę z cukrem na sztywno i łączymy z mascarpone. Gotową masę wykładamy na czekoladowy mus, wygładzamy i obkładamy świeżymi truskawkami tuż przed podaniem.




niedziela, 29 czerwca 2014

Ciasto kokosowo- agrestowe...na początek lata...

Sezon truskawkowy wprowadza w lato, a potem to już tylko kaskada smaków, które mogą znaleźć się na talerzu każdego dnia...

Lato to też cudowne zapachy(nawet w mieście ich nie brakuje), powrót myślami do przeszłości, spędzanych radośnie wakacji...ale jeśli się miało tak wspaniały ogród pełen warzyw i owoców -jak ja w dzieciństwie, to nie można zapomnieć cudowności koszyków pełnych malin, porzeczek, jabłek, czereśni, wiśni i agrestu....



Agrest -wyjadany prosto z krzaka (nie raz dłonie miałam pokłute od kolców na gałązkach), skórki wypluwane prosto w trawę i ten smak miąższu...po prostu błogość ogarnia mnie na samo wspomnienie...

Bardzo lubiłam zabierać ze sobą do ogrodu koc i książkę- kładłam się pod cieniem czereśni , obok miałam usypanę małą górkę agrestową i mogłam w pełnym spokoju czytać i czytać( no chyba ,że jakiś robal mi to czasem przerwał- a tego to już nie lubiłam).

Zapachniało ostatnio latem i kiedy zobaczyłam agrest w warzywniaku postanowiłam coś z nim konkretnego zrobić...na dzisiejsze niedzielne popołudnie...






CIASTO KOKOSOWO-AGRESTOWE

składniki:

  • 200g miękkiego masła
  • 200g drobnego cukru
  • 100g wiórków kokosowych
  • 225g mąki pszennej
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 100 g jogurtu kokosowego
  • 4 duże jajka
  • 350g agrestu (średniej wielkości)-obciąć szypułki i ogonki
kruszonka:

  • 25dag wiórków kokosowych
  • 1 łyżka drobnego cukru
  • 1 łyżka masła- rozpuścić
wykonanie:

Piekarnik nagrzać do temperatury 140 stopni. Wysmarować masłem tortownice o średnicy 20 cm(ja użyłam 24cm), wyłozyc ją pergaminem do pieczenia.

Wszystkie składniki, poza agrestem, włożyc do miski i za pomocą elktrycznego miksera ubić na gładką masę. Nie należy przedłużać ubijania, wystarczy,ze powstanie gładka masa. Następnie do ciasta dodajemy 3/4 agrestu mieszamy delikatnie i wylewamy gotową masę do tortownicy, wyrównujemy -na końcu kładziemy na wierzch pozostały agrest. Piec 1 godz. w piekarniku.
Pod koniec pieczenia ropuścić masło i wymieszać go z cukrem i wiórkami. Kiedy ciasto sie upiecze ,wyjąć je szybko, posypać kokosową kruszonkąi wstawić do piekarnika z powrotem na 15-20 min aż wierzch zrobi się złocisty...a patyczek włozony do cista będzie suchy...

Można podawać ostudzone ciasto ze schłodzonym jogurtem kokosowym... 




niedziela, 1 czerwca 2014

Machiną przez Chiny...czyli doskonała lektura na czerwcowe wylegiwanie na trawie....

Mam!...pachnącą...świeżutką...barwną...i niezwykle ciekawą nową książkę Łukasza Wierzbickiego, Machiną przez Chiny...


Oczywiście,że kupiłam ją dla dzieci, ale sama z wielka ciekawością pochłaniam kolejne strony...
 Po raz kolejny Łukasz Wierzbicki wydobył prawdziwą historię na światło dzienne i podał w doskonałej formie dla dzieci...bo i tekst bardzo dobry, piękna strona graficzna, gdzie nie zabrakło (jak to zwykle w książkach pana Łukasza) oryginalnych zdjęć, które nadają jeszcze większej soczystości całej książce...



Machiną przez Chiny opowiada historię Haliny Korolec-Bujakowskiej i jej męża Stacha, którzy wyruszyli motocyklem w swoją podróż poślubną do Chin...

Przeżyli mnóstwo przygód, które...po prostu kochają dzieci...



A jeśli i rodzice złapaliby bakcyla zgłębienia ów pasjonującej podróży, to odsyłam do wersji dla dorosłych, która jest zebraniem wspomnień Haliny Korolec- Bujakowskiej z motocyklowej podróży... Mój chłopiec, motor i ja. Z Druskiennik do Szanghaju 1934-1936...wspomnienia zebrał...Łukasz Wierzbicki...oczywiście...