Już od wielu dni dochodziły do moich uszu konspiracyjne szepty Dzieci, bo wielkimi krokami zbliżał się Dzień Matki... Do całej sprawy został zaangażowany oczywiście Tata...
Po tych wszystkich niespodziankach i porannym śniadaniu do łóżka... postanowiłam i ja sprawić Dzieciom niespodziankę, a co!
Przygotowałam im śniadanie na słodko... upiekłam muffinki, do tego truskawki i pyszna herbata... Muffiny robi sie bardzo szybko, pysznie samkują, najlepiej jak są podane jeszcze ciepłe w towarzystwie soczystych truskawek....
Muffinki na Dzień Mamy
12 sztuk
280 g maki
1 łyżka proszku do pieczenia
szczypta soli
115 g bardzo drobnego cukru albo cukru pudru
2 jajka
250 ml mleka
85 g rozpuszczonego, schłodzonego masła
1 łyżeczka aromatu pomarańczowego
świeże truskawki
cukier puder do posypania
Piekarnik nagrzać do temperatury 200 stopni. Wyłożyc papilotkami formę. Do dużej miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sól i wymieszać z cukrem.
Jajka delikatnie rozbełtac w drugiej misce, dolać mleko, masło i aromat pomarańczowy. Połączyć. Następnie w misce z suchymi składnikami zrobić otwór po środku i delikatnie wlać płynne składniki. Mieszać do połączenia- nie używac miksera. Łyżką nakładamy masę do papilotek i wkładamy do piekarnika na 20 min aż wyrosną i nabioą złocistobrązowego koloru. Po upieczeniu zostawic na 5 min. W międzyczasie przygotować truskawki i herbatę...
Muffiny posypujemy cukrem pudrem i podajemy ciepłe...z truskawkami i herbatą...
Po słodkim śniadaniu, przyszedł czas na bardziej konkretny obiad...czyli... dzisiaj kolej przypadła na pieczonego kurczaka z warzywami z dodatkiem ryżu...
Danie nieskomplikowane ,zdrowe i chętnie spożywane w mojej rodzinie. Wystarczy dzień wcześniej(lub kilka godzin przed pieczeniem) zostawić kurczaka w zalewie zrobionej z 4 ząbków czosnku, łyżki papryki słodkiej, łyżki papryki ostrej, połową łyżeczki tymianku, soli, pieprzu czarnego -wymieszanych z połową szklanki oleju. Tak przyprawionego kurczaka układamy w naczyniu, obok kładziemy pokrojone w grube kawałki warzywa- rodzaj warzyw jest dowolny, w zależności co się lubi.... Piec w nagrzanym do 180 stopni piekarniku 1- 1,5 godziny. Jeśli warzywa zaczną się spiekać, należy przykryć je folią aluminiową... Upieczone mięso i warzywa można podać z ryżem, pieczonymi ziemniakami albo bez niczego. Wytworzoany sos podczas pieczenia można wykorzystac do okrasy, albo można przechować w zamrażarce jako bazę do następnego sosu...
Cieszę się, że coraz więcej wokół mnie odsłania się historii...tej od czasu II wojny światowej..przemilczanej, zagłuszanej i skrupulatnie wpychanej w szufladę pt."obojętność"...
Przez ostatnie tygodnie -szczególnie o tym myślę... o losach Polaków, którzy albo byli traktowani jak złoczyńcy- pomimo, że walczyli o wolnośćswojego kraju, z drugiej strony tracili własne domy, wywożeni w głąb Syberii, czy Kazachstanualbo, co gorsze, byli okrutnie mordowani tylko dlatego, że byli Polakami...
Przeczytałam bardzo dobrą książkę...autorstwa Władysława Kubów " Terroryzm na Podolu Zachodnim".
Dlaczego mówię o tej książce? Po pierwsze, tego typu opracowń niestety nie ma wiele, po drugie, jest to wstrząsajace, doskonale opracowane świadectwo wydarzeń. No i jeszcze równie ważna przyczyna, dla której ciągnie mnie w tym kierunku...to fakt,że ta tragedia podolskich mordów dotknęła rodzinę mojej babci... Pan Władysław sam przeżył mord, dokonany przez banderówcóww nocy z 22/23 luty 1944 roku w Berezowicy Małej koło Zbaraża. W tę noc cudem ocała 12 letnia dziewczynka, spokrewniona z moja babcią(zreszta przez pewien czas po tych wydarzeniach wychowywała się u mojej babci), której rodzice niestety zginęli... http://www.wbc.poznan.pl/Content/8333/Biuletyn+nr63+2004.03.pdf
To jedna z tysięcy straszliwych historii, które miały miejsce nie tylko na Podolu. Zapomnieć nie wolno, bo pamięć tym wszystkim Polakom się należy... Wczoraj obchodzono rocznicę mordu w Hucie Pieniackiej
No i warto pamiętać o tych żołnierzach, których komunistyczna władza zaraz po zakończeniu wojny pozbawiła czci, honoru, a nie rzadko, i życia...
I do nas dotarła fala ferii zimowych, może trwaja one tydzień, ale niemniej dają wiele radości wszystkim.
Skoro mam teraz więcej czasu, mogę trochę eksperymentować w kuchni...na dodatek z przyjemnością:)
Dzisiaj postanowiłam zrobić wszystkim deser owocowy- taki, który byłby szybki w wykonaniu ale i smaczny!
Wystarczą do tego jabłka( bardziej winne), konfitura borówkowa(ja używam gotowej, kupionej w sklepie), dwie łyżki miodu, łyżka cukru i garść grubo pokrojonych orzechów włoskich.
Jabłka umyć . Ściąć -niezawiele-czubek owocu, gniazdo wydrążyć ,środek jabłka wypełnić dwoma łyżeczkami konfitury, przykryć uprzednio ściętymczubkiem.I tak robimy z wszystkimi jabłkami.
Następnie wkładamy je do wysmarowanego masłem lub margaryną naczynia żaroodpornego,wlewamy 3/4 szklanki wody(aby jabłka upiekły sie równomiernie i nie popękały skórki), wsadzamy do nagrzanego piekarnika -180 stopni C.Pieczemy ok 40 min.( w zależności od wielkości jabłek)
10 min przed wyjęciem jabłek przygotowujemy polewę karmelowo- orzechową. Na patelni e kładziemy miód z cukrem i podgrzewamy do całkowitego rozpuszczenia skłądników, następnie dodajemy orzechy i smażymy jeszcze kilka minut. Po wyciągnięciu jabek z piekarnika, zdejmujemy czubki i polewamy każde jabłko niewielką ilością polewy....
Tłusty czwartek już był, ale do zakończenia karnawału jeszcze pozostało kilka dni...kilka dni na skosztowanie różnych pyszności... do których niewątpliwie należą oponki serowe(niedrożdżowe) z lukrem cynamonowym..
OPONKI SEROWE Z LUKREM CYNAMONOWYM składniki na ciasto:
250 g mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
250 g serka mascarpone lub twarogu rozdrobnionego widelcem
1/3 szklanki cukru
2 jajka (lub 2 żółtka i około 4 - 6 łyżek gęstej śmietany lub jogurtu greckiego)
1l tłuszczu do smażenia-np. olej słonecznikowy
składniki na lukier:
• 200 g cukru pudru • 1 - 2 łyżeczki cynamonu w proszku • około 4 łyżek wody lub mleka wykonanie:
Mąkę przesiać razem z sodą do miski, dodać ser, cukier oraz jajka.
Zamiast całych jajek możemy dodać tylko żółtka, zamiast białek dajemy
wówczas śmietanę lub jogurt grecki. Składniki wymieszać łyżką do
połączenia się składników, wyrobić chwilę ręką na gładkie ciasto, w
razie potrzeby dodać troszkę więcej mąki gdyby ciasto się kleiło. Wyłożyć
je na stolnicę lub blat podsypany mąką. Rozpłaszczyć dłonią na placek o
wysoki około 1-1,5 cm. Wierzch oprószyć mąką gdyby się kleił. Wyciąć
szklanką kółka (około 6 - 7 cm), w środku małym kieliszkiem a najlepiej
nakrętką wyciąć mniejsze kółeczka. Złączyć resztki ciasta w jeden
kawałek i wyciąć kilka nowych oponek. Nagrzać olej do około 175
stopni C, w średnim garnku, na wysokość około 10 cm. Przygotować lukier:
do miseczki wsypać cukier puder i cynamon, mieszając wlewać stopniowo
po łyżce wodę lub mleko aż lukier będzie gładki i gęsty.Oponki
smażyć partiami, po około 5 sztuk . Odkładać na ręczniki papierowe. Jeszcze ciepłe
maczać w lukrze i odkładać na paterę.
Nasze Dzieci maja sporo szczęścia, bo nie dość, że często dostaja książki polskie w prezencie, to są to bardzo dobre wybory.
Chciałam dzisiaj napisać o dwóch wyjatkowych pozycjach, bo nie dość, że są bardzo lubiane przez dzieciaki, to pozwalaja im dotknąć przeszłości i polskości...a to dla mnie ważne!
Pierwsze niech będą "Rymowanki polskie", do których ilustracje zrobiła Krystyna Michałowska.
Książka pięknie wydana, z ciekawymi ilustracjami i wysmienitym wyborem wierszyków. Właściwie to czytając je miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do lat dziecinnych, zabaw na szkolnym podwórku. Zawsze czytanie tej książki polega na tym , że każde dziecko wybiera sobie stronę, z której odczytuję wierszyki...i chyba przez to nigdy to nie staje sie nudne...a wręcz sprawia, że wszyscy czerpią z tego radość. A najlepsze jest to, że po pewnym czasie słyszałam dobiegające z różnych części domu, rymowanki mówione na pamięć. No i takie czytanie wspólne daje kolejne okazje, żeby porozmawiać z dziecmi o swoim dzieciństwie, szkole, dziadkach, ciociach...bo niewątpliwie wiekszośc z nich własnie z tym sie wiąże.
Druga propozycja to kapitalny pomysł i pomoc dla rodziców. Książka nosi tytuł "Co babcia i dziadek śpiewali, kiedy byli mali".
Wybór i opracowanie, Katarzyna Zachwatowicz- Jasieńska. Niewątpliwym atutem książki są nuty dołączone do każdego utworu i chwyty na gitarę- co w naszym przypadku okazało się ogromnie pomocne. A jeśli jeszcze wspomne o dwóch płytach CD dołączonych do książki- jedna z wykonanymi piosenkami i wersją instrumentalna a druga tylko z wersją instrumentalną...można uczyć się śpiewać na różne sposoby.
Nie ma w tym nic wyjątkowego, że kocham muzykę...podobnie jak nie jest czymś szczególnym, że lubie klasykę w muzyce... Ale czymś wyjątkowym jest fakt, że po raz pierwszy po wielu latach poszliśmy na koncert do filharmonii ( do tej pory za orkiestrę robiły dzieci)...
Pewnie, gdybyśmy mieszkali w Polsce, bliżej rodziny(przecież dzieci lubią sobie czasem dłużej pobyć z dziadkami i ciociami tudzież wujkami) taki wypad nie byłby "perełką" w życiorysie...
Ale stało się i ...taki prezent podwójnie smakuje...bo nie dość, że sami, to jeszcze można nakarmić się pięknem i dopieścić przyśniętą duszę.
Muszę mocno przeprosić pana Fryderyka Chopina, za to,że go nie chciałam słuchać, a raczej z trudem go znosiłam...do wczoraj!!
Bo chyba sześć lat mieszkania poza rodzinnym krajem...dało mi zrozumienie tego o czym pisał...na swoich pięcioliniach...
Obok Chopina pojawił sie mój ukochany Czajkowski....i Strauss...
Kiedy było mi tak ,ciepło, błogo i przytulnie, na zewnątrz znów królował mróz ze śniegiem... kolejna niespodzianka -jak na tutejszy klimat... wokoło wszyscy narzekają- a mnie jest dobrze...bo znów ładniej, bardziej biało i czarownie...no może gdyby te nogi w trakcie chodzenia po chodniku tak nie były niesforne i nie ślizgały się każda w swoja stronę...