piątek, 14 września 2012

Coraz mocniejszy zapach jesieni...

Bardzo lubię, kiedy zmieniają sie pory roku...
Lubię, kiedy zmieniają się zapachy...
inaczej pachnie lipiec, inaczej sierpień a jeszcze inaczej grudzień...

Moje wspomnienia zawsze najmocniej kojarzę z zapachami i muzyką...nie ma nic silniejszego...bardziej żywego..

Ostatnio chodząc z Szymkiem do przedszkola szukamy zbliżającej się jesieni,bo w powietrzu już można wyczuć jej zapach i chłodne muśnięcia pomimo słonecznej pogody..

Małe stópki mojego przedszkolaka depczą po pierwszych żółtych liściach a i drzewa już nie takie zielone...jarzębina gotowa do wyplotów biżuterii...jest pięknie!







Mam taką malutką, podręczną książeczkę z serii WITAMINY DLA DUSZY: SZCZĘŚCIOSTAN, proponuję zaaplikować przed jesiennymi słotami jedną dawkę PRZYPOMINACZA, najlepiej kilka razy dziennie:


"Tak, wiem, wiem. Te wszystkie reguły bycia szczęśliwym są cudowne, ale gdy tylko powracam do dnia powszechnego, wszystkie dobre postanowienia znikają. Co z oczu, to i z serca". Wtedy pomaga tylko jedno: weź pięć czerwonych samoprzylepnych karteczek. Symbolizują one te życzenia, które chcesz dopiero osiągnąć. Potem rozwieś te pięć czerwonych punktów w miejscach, które widzisz codziennie(np. na lustrze, lodówce, komputerze). Wtedy nie stracisz z oczu swoich marzeń!

wtorek, 11 września 2012

Afryka, Kazik i rower...

Siedząc z gorącym kubkiem kawy w ręku -zaczęłam kreślić wstępną listę książek, które chciałabym wkróŧce umieścić na swojej półce i czytać jedną po drugiej...

Lista robiła się coraz dłuższa...

Priorytetowa okazała się jednak książka Kazimierza Nowaka "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd".



Od kilku lat fascynuje mnie sama postać Kazimierza Nowaka-
zapalonego podróżnika, reportera i fotografa. Przez pięć lat (1931-36) samotnie przemierzał Afrykę... głównie na rowerze, bez dodatkowego dofinansowania, z dala od najbliższej rodziny. Pieniądze zdobywał m.in. wysyłaniem reportaży z podróży i robieniem zdjęć...które są dziś unikatowe.


Niestety nie udało mu się osobiście napisać książki, ale pozostały po nim tak liczne zapisy(głównie listy i reportaże),  dzięki, którym   powstała ta urokliwa i  interesująca książka...


Jego relacje są autentyczne i wolne od poprawności politycznej... a jednocześnie takie bogate w opisy przyrody, obyczajowości i ludzi, których spotykał na swojej drodze.





Doskonały przykład na to, że pasję można realizować,ot tak po prostu, nie uzależniając jej od pieniędzy , czy opini innych ludzi.

Doskonałym pomysłem było również napisanie na podstawie tych reportaży książki dla dzieci "Afryka Kazika".



Moje dzieci co jakiś czas pochłaniają wraz ze mną kolejne strony tej wciągającej i przepięknie zilustrowanej książki...





poniedziałek, 10 września 2012

Weekend bez laptopa...

Kilka dni bez dostępu do mojego laptopa zrobiło mi niezłą przysługę. Co prawda pierwsze chwile, kiedy wydawało, się, że twardy dysk jest popsuty...nie należały do przyjemnych. Miałam na nich zapisane zdjęcia z ostatniego roku... i strasznie byłoby mi ich żal, gdyby bezpowrotnie przepadły. Ale wszystko zakończyło się dobrze. I mogę pisać. A zdjęcia są bezpieczne.
Pogoda w czasie weekendu bardziej nawiązywała do lata niż do zbliżającej się jesieni.
Panowało u nas w domu wyraźne zadowolenie.
Przygotowałam dla moich nieustannych łasuchów owocowy deser 
 

 oraz zadebiutowała na naszym stole chałwa pistacjowa..mhhhmmm...dobra!



Ogromną radość potrafi sprawiać nie tylko galaretka z owocami, ale naprawdę ciekawa literatura.
Weźmy choćby  książkę, którą obecnie, wieczorami mój mąż czyta Antkowi, 
"Marek-chłopiec, który miał marzenia"-wspomnienia Marka Kamińskiego- spisane i opracowane przez Elżbietę Zaburzycką.

 




Niezwykła opowieść- idealna dla chłopców, którzy szukają przygody i spełnienia swoich marzeń. Do tego piękne, autentyczne ilustracje z dzieciństwa autora i mnóstwo mądrości. Za przykład podam tę, którą Antoś wziął sobie bardzo do serca: 
" Nawet jeśli w pierwszym momencie coś nie wychodzi, nie trzeba się złościć ani denerwować, ale próbować dalej. W końcu znajdzie się sposób lub rozwiązanie. Trzeba powtarzać próby i ćwiczyć. Na koniec zadziwiająco szybko można nauczyć się nowej rzeczy, choćby na początku wydawała się bardzo trudna, a nawet za trudna."

...myślę, ze to przesłanie jest nie tylko dla dzieci...

środa, 5 września 2012

Ona urzekająca a On z dzikim sercem...

Wczoraj oglądnęłam bardzo ciekawy film- "Droga do przebaczenia". Mówiąc krótko, film opowiada historię dwóch mężczyzn, których los zostaje złączony śmiercią dziecka... co mocno wpływa na ich dalsze życie i sposób radzenia sobie z tą traumą.



Jedną z głównych ról gra Joaquin Phoenix( po raz kolejny udowodnił, jak wybitnym jest aktorem)...w trakcie przypomniała mi się jego rola Commodusa w "Gladiatorze". Mam wrażenie, że on najlepiej zagrał w tamtym filmie.
Potem moje myśli uciekły do samego przesłania "Gladiatora"(choć nie jestem mężczyzną, to film widziałam co najmniej 5 razy)...
Wiadomo jak to czasem jest z naszymi myślami- od jednej do drugiej i nagle niepostrzeżenie znajdujemy się zupełnie gdzie indziej...zastanawiając się - o czym myśleliśmy na początku. I tak właśnie było ze mną tym razem.
Przypomniałam sobie, że o głównym bohaterze "Gladiatora" i jego byciu mężczyzną, pisał w swojej książce John Eldredge "Dzikie serce mężczyzny-tesknoty męskiej duszy".
Tę książkę polecam mężczyznom, ale i kobietom, żeby uczyły się rozumieć mężczyzn i traktowały ich -jak mężczyzn(co wbrew pozorom, zaczyna zanikać). Dla mnie ta książka była nie tylko pomocą w odkrywaniu mojego męża, ale i doskonałą wskazówką- jak nie przeszkadzać moim synom w stawaniu się mężczyznami.





"Tryb życia jaki prowadzi współczesny mężczyzna, jest sprzeczny z tym, co podpowiada mu serce. Niekończące się godziny przed ekranem komputera, spotkania, notatki, telefony. Świat biznesu wymaga od mężczyzny, żeby był on efektywny i punktualny. Polityka przedsiębiorstw nastawiona jest na jeden cel: chodzi o to by zaprząc mężczyznę do pługa i sprawić, by produkował. Jednak dusza nie chce być zaprzężona! Ona nic nie wie o zegarach omierząjących dniówki, ostatyecznych terminach czy wykazach zysków i strat. Tęskni za pasją, za wolnością, za życiem.
Mężczyzna musi czuć rytm ziemi, musi mieć pod ręką coś namacalnego-ster, lejce, szorstką linę albo po prostu łopatę.
Czy mężczyzna potrafi spędzać całe dnie, tak, by zawszemieć czyste i przycięte paznokcie? Czy o tym właśnie marzy chłopiec?" 

 
 Jest i inna książka napisana przez Johna wspólnie z żoną Stasi, skierowana do kobiet(mężczyźni chcący choć trochę poznać naturę kobiety, również niech ją przeczytają). Nosi tytuł " Urzekająca-odkrywanie tajemnicy kobiecej duszy".


 
"Przesłanie 'Urzekającej' jest takie: twoje serce znaczy więcej niż cokolwiek innego w stworzonym świecie. Pragnienia, jakie miałaś, będąc małą dziewczynką, i tęsknoty, które nadal nurtują twoje serce- mówią ci o życiu, do jakiego Bóg Cię stworzył. On teraz oferuje ci przyjście w roli Bohatera twojej historii, żeby ocalić twoje serce i przywrócić cię do życia jako istotę pełną żarliwej energii i kobiecości. Kobietę naprawdę urzekającą."

wtorek, 4 września 2012

Ciastka czekoladowe w białej polewie...

To miał być dzień skupiony głównie na przygotowaniach związanych z rozpoczynającą się szkołą. Prasowanie nowych ubrań, układanie rzeczy w piórnikach itp. 
Właściwie to już prawie wszystko gotowe...no, może poza szkolnymi butami, które trzeba wyjąć z szafki i pięknie wypastować.

Zosia namówiła mnie na zrobienie ciastek, na które przepis znalazła w swojej gazecie. Wyglądały na zdjęciu bardzo kusząco i wykonanie nie wydawało się skomplikowane...i dałam się namówić...w ten ostatni dzień wakacyjny:)



Ciastka czekoladowe w białej polewie

175 g miękkiego masła lub margaryny
150 g jasnego, brązowego cukru
1 średnie jajko-ubite
200 g mąki
50 g kakao
100 g czekoladowych kawałków
450 g białej czekolady
posypka perełkowa

Masło i cukier ubijamy do białości, potem wlewamy ubite jajko i chwilę jeszcze miksujemy. Następnie dodajemy przesianą mąkę, kakao i kawałki czekoladowe. Delikatnie mieszamy aż do uzyskania miękkiej, jednolitej masy. 
Ciasto rozwałkować na posypanej mąką powierzchni, na grubość 7mm. Wycinać kółka o średnicy 6 cm.

 Układamy je na wyłożonej pergaminem blaszce.

 
 i pieczemy w temp 190 stopni( gas 5) 16-18 min. Po wyjęciu czekamy ok. 10 min aż ciastka wystygną.
W trakcie pieczenia ciastek przygotowujemy czekoladę, którą należy rozpuścić na parze. Kiedy uzyska gładką konsystencję, mieszając ok. 10 min schładzamy ją.
Wystudzona ciastka zanurzamy w czekoladzie ,delikatnie obracając widelcem i wyjmujemy, czekając chwilę, aby nadmiar czekolady ściekł.



Ciastka odkładamy na pergamin i ozdabiamy perełkami.



 Potem należy zostawić już ozdobione ciastka na pewien czas, żeby czekolada całkiem wystygła( można włożyć  do lodówki).




 Moje Dzieci już skonsumowały po ciastku...i wydawały się mocno usatysfakcjonowane!

poniedziałek, 3 września 2012

To niemal koniec wakacji...

Co za przyjemność, kiedy promienie słońca występują w roli budzika. Nie dość, że ucho nie doznaje nieprzyjemnych wstrząsów, to na dodatek, zaraz po otwarciu oczu, ogarnia mnie radość i chęć do życia.

Udało mi się w zupełnym spokoju wypić poranną kawę i przeczytać kilka stron książki. 






Wołający, ze swojego pokoju, Szymon uświadomił mi, że czas wrócić do rzeczywistości. No i potoczyły się sprawy jedna za drugą.
Dziś zaczęły się zapisy do collegu na zajęcia z języka angielskiego, więc najpierw tam poszłam z Dzieciakami. Potem zahaczyliśmy o park...chwila wśród zieleni dobrze nam zrobiła. W tym parku bardzo intryguje mnie metalowy koń.



Niestety nie można wspinać się na niego.

Antek uatrakcyjniał mi dzisiejsze wędrówki opowieściami z kolejnych odcinków "Ninjago" no i w pewnym momencie mówi:
- Wiesz, mamo, ten jeden to potem przemienił się i był nawet przystojniejszy ode mnie.
Hm...lubię jak dzieci mają poczucie swojej wartości:)
Właściwie to czas na podsumowanie tegorocznych wakacji- jedno jest pewne. Wypoczęłam jak nigdy! I to jest najważniejsze! Mam w sobie mnóstwo energii i zapału...oby wystarczyło jak najdłużej.
Czeka mnie bardzo intensywny rok, ale z drugiej strony to jest moją siłą napędową, bo lubię wyzwania i lubię je realizować. 

 Ale póki co, wakacje trwają...i pozwoliłam sobie na uroczy film z 1964 " Ahoj zbrodnio", na motywach powieści Agathy Christie. W roli głównej przeurocza 

Margaret Rutherford.



Nie dość, że świetny kryminał to do tego zabawny, z charakterystyczną muzyką.
Tak po raz kolejny przekonałam się, że stare filmy...są na prawdę czarowne.

sobota, 1 września 2012

Ciasto śliwkowe z bezą...

Jak na sobotę przystało postanowiłam przygotować na niedzielne popołudnie coś na deser. Śliwkowa obecność w mojej kuchni trwa w dalszym ciągu. Cieszą się duzi i mali:)
Kilka dni wcześniej zaplanowałam sobie moje standardowe ciasto z owocami, które jest na tyle fantastyczne, że mogę je robić o każdej porze roku z różnymi, dostępnymi owocami. I wiadomo -teraz miały być śliwki. 
Jednak wczoraj natknęłam się na inny, prosty przepis, zapowiadający się pysznie.
Zresztą wypróbujcie i przekonajcie się sami. Dodam tylko, że dzisiaj nie udało mi się kupić śliwek węgierek i wykorzystałam śliwki hiszpańskie...ale i tak ciasto okazało się udane:)





 Ciasto śliwkowe z bezą


3 szklanki mąki 
1,5 szklanki cukru
5 jaj
25 dag margaryny
łyżeczka proszku do pieczenia
cukier waniliowy
śliwki węgierki/powidła śliwkowe
łyżka bułki tartej


Z mąki, margaryny , proszku do pieczenia, cukru waniliowego, 1/2 szkl cukru oraz 5 żółtek zagnieść kruche ciasto. 



1/3 ciasta włożyć do zamrażarki, a resztę rozwałkować i wylepić nim prostokątną formą, tak by powstał niewielki rancik.



Następnie posypać ciasto 1 łyżką bułki tartej i poukładać na nim rozkrojone śliwki (bez pestek)brzuszkami do dołu.



 Na śliwki zetrzeć na tarce o grubych oczkach, połowę schłodzonego ciasta.
Położyć ubitą pianę z białek ze szklanką cukru. Na koniec zetrzeć pozostałą część ciasta. 



Piec ok.45 min w temp.180 stopni.