sobota, 22 lutego 2014

Kot Filemon...kot nad koty...






Należę do tego pokolenia,kiedy dobranocki wyznaczały  wieczorny rytm, były oczekiwane z wielką niecierpliwością i były niezwykłym spotkaniem z różnymi bohaterami...
Jednym z ulubieńszych był oczywiście Kot Filemon i Bonifacy...a i Babcia z Dziadkiem mieli sporo uroku...



Niespodziewałam się, że po tylu latach i moje dzieci będą z radością oglądały tę bajkę. Ale wiem dlaczego mają do niej tyle sympatii...bo nie dość,że przygody kotka są równie odkrywcze jak ich, to spokój i prostota jakie tam można znaleźć ..łapią za serce.




Jeszcze większą niespodzianką okazał się fakt, że Szymon nie tyle zaciekawił się bajką-filmem, co książką...Jubileuszowe wydanie Filemona, Naszej Księgarni okazało się strzałem w dziesiątkę...bo nie tylko piękne wydanie ale i w ilustracje bogate...




W każdym razie czytamy, przeżywamy i dobrze się bawimy...


wtorek, 18 lutego 2014

Rozrabianki...Tańcowanki...Wyciszanki...czyli jazzowanki...

Dobrą i ulubioną muzyką miło jest się dzielić, zwłaszcza ze swoimi dziećmi i to od najwcześniejszych chwil...
Mamy w domu kapitalny trójpak , o wdzięcznej nazwie "Jazzowanki"...


Zawiera trzy płyty cd z muzyką jazzową(nie trudno się domyślić)...ale każda z płyt ma inne przeznaczenie. Weźmy takie

USYPIANKI


Króluje na nich Frank Sinatra i Ella Fitzgerald, utwory spokojne, ciepłe i ewidentnie przyciągające do poduszki. Przyznaje,że na mojego 3-miesięcznego Szkraba działają idelanie-nie ma mowy, żeby wtedy płakała..a i ja sama od razu łapię emocjonalną równowagę, o której utratę nie trudno...



TAŃCOWANKI


wspaniale nadają się do pląsów i wszelkich balów oraganizowanych samoistnie przez dzieci...kiedy nagle Spiderman zamienia się w księcia i porywa do tańca księżniczkę...i na koniec to co dzieci lubią najbardziej

ROZRABIANKI


muzyka, na czele której stoją m.in Louis Armstrong, Count Basie, Nat King Cole czy Benny Goodman powodują, że można szaleć do upadłego i cieszyć chwilą szaleństwa...

I mamy piękne połączenie dobrej muzyki z beztroską zabawą, wyciszeniem i ogromnym bodźcem wyobraźni...


niedziela, 16 lutego 2014

Ciasto czekoladowo- migdałowe z pestkami granatu...

Niedziela to taki dzień, kiedy wszyscy domownicy oczekują jakiejś słodkiej niespodzianki, zwłaszcza po obiedzie. A ,że w 100% są to łakomczuchy, to staram się zawsze coś im przygotować. Tym razem upiekłam ciasto czekoladowe z migdałami i dodatkiem pestek granatu. Muszę przyznać,że dla miłośników czekoladowych łakoci -może to być uczta dla podniebienia. Bo nie dość,że smakuje dobitnie czekoladowo, to jest niezwykle delikatne i puszyste. A jeśli dodać do tego połączenie polewy czekoladowej z lekko winnymi pestkami granatu...to...przekonajcie się sami...



Ciasto czekoladowo- migdałowe z pestkami granatu

Składniki:

Ciasto:

  • 225 g masła
  • 250 g gorzkiej czekolady(70%)
  • 5 dużych jajek
  • 225 g cukru muscovado(należy dokładnie grudki rozgnieść palcami)
  • 85 g mielonych migdałów
  • 50 g mąki

Polewa:
  • 150 ml śmietany kremówki
  • 100g gorzkiej czekolady(70%)
  • 1 łyżka cukru pudru
  • garść pestek z granatu

Wykonanie:

Tortownicę o średnicy 23 cm smarujemy masłem a  dno wyścielamy pergaminem. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.

Do miseczki wkładamy masło i połamaną na drobne kawałki czekoladę. Powoli rozpuszczamy w gorącej kąpieli a kiedy masa będzie gładka ,odstawiamy na bok.

Do miski wbijamy 5 jajek , dodajemy cukier i ubijamy mikserem 5-8 min aż masa stanie się puszysta i gęsta oraz podwoi swoją objętość.Potem wlewamy czekoladę i nadal miksujemy ale przy krawędziach miski. Następnie dużą,metalową łyżką delikatnie należy przemieszać masę tak aby na cieście pojawiły się paskii czekoladowe i bąbelki. Nie należy robić tego zbyt szybko. Ważne jest ,aby bąbelki się utrzymywały.
Potem dodajemy migdały,mąkę i 1/4 łyżeczki soli. To ponownie delikatnie mieszamy sposobem przekładania masy.
Powoli wlewamy masę do formy, wyrównujemy i wkładamy do nagrzanego piekarnika na 30-35 min. Po upieczeniu ciasto studzimy( może nieco być popękane po pieczeniu, ale to normalne)

W tym czasie przygotowujemy polewę. W rondelku zagotowujemy śmietankę . Dodajemy czekoladę i cukier puder. Mieszamy aż do rozpuszczenia i odstawiamy wciąz mieszając aż masa stanie się jednolita i gładka. Należy odczekać kolejne 10 min aż polewa zgęstnieje i wówczas polać nią ciasto. Na koniec obsypać pestkami granatu...






środa, 12 lutego 2014

Poczytaj mi, mamo...jak pięknie to brzmi...





Bardzo miłym dźwiękiem dla mojego ucha jest padająca prośba- pytanie dotycząca wieczornego (choć nietylko) czytania . " Poczytaj mi, proszę"-sprawia, że choćbym wcześniej zaplanowała, że właśnie tego wieczoru czytać nie będę, czy nie mogę...to i tak  ląduje na sofie w towarzystwie przemiłym z jakąś książką na kolanach...
Zatem jest moc w "poczytaj mi, mamo" i pewnie też NASZA KSIĘGARNIA, postanowiła wiele lat temu zatytułować tak serię książeczek dla dzieci. Pamiętam ich większość z własnego domu,kiedy w latach kryzysu, mama co jakiś czas dokładała nowo zakupiony egzemplarz na moją i mojej siostry półkę z książkami.

Dlatego też,kiedy wydawnictwo z okazji swojego 90-lecia istnienia postanowiło wydać, czy też raczej odświeżyć ów serię..ucieszyłam się bardzo.

 
Zakupiłam pierwszy tom i nie  byłam pewna, jak przyjmie go mój pięciolatek... Szymon złapał bakcyla i mamy w biblioteczce domowej wszystkie-do tej pory wydane tomy. Pierwsze trzy przeczytane wielokrotnie...a świeżutki czwarty właśnie zaczęliśmy czytać...


 Bardzo przeamawiające są historie, z którymi dziecko może się utożsamiać, choćby sprawa poszukiwania przyjaciela na podwórku, wstydliwość, samotność w trakcie chorowania, czy inne sytuacje, które tak często przytrafiają się dzieciom...



Dla mnie niezwykłym atutem są ilustracje...magiczne, odkrywające świat barw i rozbudzające wyobraźnię dziecka...
Można tam spotkać się z Kotem Filemonem,czy Stefkiem Burczymuchą a także z Piernikowym Rycerzem, czy zaprzyjaźnić się z Parasolem...

Jak dla mnie ta seria wydawnicza to jeden z najbardziej uniwersalnych prezentów książkowych, który można sprawić swoim dzieciom, siostrzeńcom, bratankom, dzieciom przyjaciół...różnorodność zawartych tam historii zawsze znajdzie słuchacza...

niedziela, 2 lutego 2014

Rogaliki z powidłami śliwkowymi...coś co znika z talerza w mig...

Ostatnio zachwycam się przepysznymi, drożdżowymi rogalikami ,wypełnionymi powidłami ze śliwek. Nie polecam ich do podgryzania w trakcie czytania książki, bo jestem pewna, że lektura pójdzie w odstawkę:) Przepis znalzłam w książce Magdy Gessler "Smaczna Polska" i szczerze przyznam- jest wyśmienity!!! Trochę pracy i efekt murowany. Jedyne co zmieniam-to ilość porcji- przy mojej Rodzinie łasuchów,  apetyt ugasi czterokrotna liczba składników...ale...warto!!!



Rogaliki drożdżowe z powidłami śliwkowy

 przepis na 4 osoby

Ciasto:
  • 10 g drożdży
  • 1/2 szklanki ciepłego mleka
  • 25 dag mąki pszennej
  • 7 dag masła
  • 1 jajo
  • 2 łyżki śmietany
  • 1 cukier waniliowy
  • szczypta soli
  • 1 łyżka cukru brązowego

Nadzienie:

25 dag powideł śliwkowych

Do posmarowania:

1 żółtko


Wykonanie:

Drożdże rozpuszczamy a ciepłym mleku i odstawiamy na 5-10 min,żeby nieco podrosły.
Mąkę siekamy z masłem, dodajemy drożdże i pozostały składniki ciasta i wyrabiamy ciasto, aż odejdzie od ręki. Odstawiamy w ciepłe miejsce na jakieś 2 godziny pod przykryciem, żeby rosło. Następnie rozwłakowujemy na cienki placuszek na podsypanej mąką stolnicy i wycinamy kółka(np. szklanką). Dalej postępujemy jak z pierogami: nakładamy na kółko porcję powideł i zlepiamy rogalik.
Ciasteczka układamy na papierze do pieczenia i smarujemy żółtkiem. Pieczemy na złoto w 180 stopniach przez 25 min.
Po upieczeniu, studzimy i polewamy delikatnie lukrem...to już zależy od naszych własnych upodobań. Przyznam,ze bez lukru- są równie pyszne...