czwartek, 27 września 2012

Gustaw i Magdalena...

Dzisiaj nareszcie miałam troszkę więcej wolnego czasu... a co za tym idzie chwilę na lekturę przy kawie...
Nie często zdarza mi się mieć jednocześnie dom bez dzieci i trzy kwadranse w ciągu dnia na czytanie...

Wyciągnęłam z szafki jedną z niedokończonych książek...Gustaw i ja...




Nie szczególnie przepadam za biografiami czy autobiografiami aktorów, muzyków...ale tej nie mogłam sobie podarować.
W dzieciństwie kochałam Magdalenę Zawadzką, w roli Basi Wołodyjowskiej oraz późniejsze widziane z nią role filmowe..





W starszym trochę wieku, zaczęłam doceniać aktorstwo Gustawa Holoubka, po raz pierwszy chyba, kiedy zobaczyłam go w "Lawie" Tadeusza Konwickiego.



Książka jest jednym wielkim wspomnieniem Magdaleny Zawadzkiej o zmarłym mężu, jego życiu nie tylko aktorskim, ale i ich wspólnym...








Sama na końcu wspomnień pisze:
"Poczułam próbę utrwalenia tego, co pamiętam i czuję. Głównie dla siebie, ale chcę tę pamięć przekazać też tym, którzy nie znali Gustawa Holoubka takiego, jaki był na co dzień, albo chcieliby widzieć go jako pełną powagi i dostojeństwa pomnikową postać, którą nigdy nie był i nie chciałby być..."

Wiele zabawnych historii, z życia pary, ubawiło mnie w tej książce, jedną z ulubionych jest anegdota o tym, jak po długim czasie kupili sobie samochód,  którym wybrali się do Krakowa. Oboje to typ ludzi " lekko zakręconych"...więc chcąc wrócić z powrotem do Warszawy wsiedli w pociąg...i w nim przypomnieli sobie, że przecież właśnie zostawili w Krakowie swój samochód:)






niedziela, 23 września 2012

Książki na jesienne wieczory...

Dzisiaj rozpoczęła się kalendarzowa jesień...zapowiedź krótkich dni i długich wieczorów.
Wreszcie można wygospodarować więcej czasu na dobrą książkę...w każdym razie na pewno na taką, która przyniesie nam radość. 

Bardzo polecam dwa tytuły...zupełnie różne w swoim rodzaju ...ale łączy je jedno: opowieść o skomplikowanych ludzkich losach, przeplatanych namiętnościami, wojnami i pewną tajemniczością.

" Cukiernia Pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk...trzytomowa saga o Gutowie.





Już sama okładka, kiedy się na nią patrzy niemal pachnie tymi wszystkimi wspaniałościami cukierniczymi, którym mało kto, tak naprawdę, potrafi się oprzeć. I podobnie jest z samą treścią książki. Ja w każdym razie bardzo lubię kliamty małych miasteczek, w których zasadzona jest pokoleniowa historia. A jeśli przeczytacie te książki, to przekonacie się, jak bardzo historie rodzin niespodziewanie potrafią się spaltać...

Ale to nie koniec...już powstała kolejna seria opowieści o czasach minionych, której bohaterem jest jedna z kobiet występujących w pierwszym tomie "Cukierni Pod Amorem" ...Róża z Wolskich.
Pierwszy tom już się pojawił: " Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich."



I na koniec jedna z moich ukochanych książek ,"Pokuta", którą napisał IAN McEWAN...



Doskonała powieść.
Ta książka to czarowna, niezwykła wędrówka przez ludzkie świadomości, które przeplatają się wzajemnie...Krytycy uważają tę książkę za najwybitniejsze dzieło Mcewana...i cichutko powiem, że zupełnie się z nimi zgadzam.
Na podstawie tej książki powstał film, bardzo udany i nie zniekształcający powieści- do tego jeszcze wspaniałe role aktorskie... Keiry Knightley i James'a McAvoy'a... POLECAM!

czwartek, 20 września 2012

Paccheri-gigantyczny makaron...

Nie znam się jakoś szczególnie na kuchni włoskiej, ale makarony lubię...zwłaszcza w towarzystwie warzyw.

Dzisiaj musiałam zrobić expresowo obiad i dlatego biegając z koszykiem po sklepie wybrałam w pierwszej kolejności dział z mrożonkami a potem półkę z makaronami...

Mam taki dyżurny, lubiany przez cała rodzinę zestaw warzyw, które można jeść  na wiele sposobów.
Wśród makaronów stała paczka -jak to powiedział Szymon- z ogromnymi rurami hehe..
No i raz dwa, wrzuciałm ją do koszyka ...i w ten sposób produkty na obiad były gotowe.

Paccheri to rodzaj makaronu charakterystyczny dla kuchni neapolitańskiej. Wyrabiany jest z pszenicy durum.




Termin powstał w Starożytnej Grecji i nadal używany jest w języku włoskim-a dokładniej mówiąc, w dialekcie neapolitańskim  i oznacza uderzenie otwartą dłonią w policzek.

Paccheri głównie podaje się z sosem albo można je nadziewać serem ricotta.




Ja jednakże złamałam nieco tradycje neapolitańską i stworzyłam swoją...wedle potrzeby.

Do makaromu przygowałam duszone warzywa z koncentratem pomidorowym i drobno pokrojonymi frankfuterkami... i posypałam parmezanem...




środa, 19 września 2012

Piłka nożna, nie tylko dla mężczyzn...

Dzisiejszy wieczór kipiał od wrażeń jakie przynieśli Zosia z Antkiem wraz z Tatą...
Trudno sie dziwić, bo wrócili z pierwszego w swoim życiu meczu piłkarskiego oglądanego z trybun stadionu...
Mecz kwalifikacyjny...UEFA WOMEN'S EURO 2013...
taaak...piłkarki reprezentacji Anglii, grały na tyle skutecznie, że pokonały przeciwniczki z Chorwacji 3:0.














Nie będę ukrywać, że chociaż w dzieciństwie uwielbiałam grać w piłkę nożną, to specjalnie zwolenniczką żeńskiego futbolu nie jestem...ale jeśli komuś sprawia to radość...to czemu nie:) 

wtorek, 18 września 2012

Kanały też da się lubić...

Od kiedy mieszkam w mieście, gdzie zamiast rzeki są kanały, nauczyłam się wyłapywać piękne rzeczy z tego wynikające...

O ile ludzie swoja bezmyślnością nie niszczą natury, ma ona do zaproponowania wiele ciekawego...

Przez wiele lat spacery wzdłuż kanału były dla mnie i dzieci codziennością, bo nic nie zastąpi spotkania oko w oko z pływającymi kaczkami, kurkami wodnymi czy gęsiami norweskimi...można je karmić, podziwiać...i obserwować niemal od jajka.





Unoszące się na wodzie latem nenufary to też przyjemny dla oka widok...





Nie wspomnę, że moją ulubioną porą roku do spaceru zawsze była złota jesień..wspaniale odbijająca  w wodzie kolorowe drzewa...

Nieraz obok przepływaja barki długie i wąskie...całkiem udomowione:)



Dzisiaj, kiedy wybrałam się z Szymkiem na gorącą czekoladę...spotkała nas niespodzianka, bo do małej zatoczki, przy mojej ulubionej kawiarni, przypłynęło 5 barek...każda inaczej ozdobiona i nazwana.









Można i tak z żoną przybyć do centrum na zakupy:)

niedziela, 16 września 2012

Stare filmy...to co lubię...

W takie lekko leniwe niedziele jak dzisiaj...dopadają mnie różne  wspomnienia...

Wspomnienia niedziel, które wiązały się z obowiązkowym sensem telewizyjnego "Starego Kina"




Cóż to były za magiczne godziny dla mnie...
Czekałam z wypiekami na twarzy najpierw na pana Stanisława Janickiego




a potem na film...najlepiej jakąś historię o miłości, albo komedię przedwojennego kina.
Od zawsze uwielbiałam Adolfa Dymszę, do dzisiaj jest dla mnie królem komików. Zresztą oboje z moim tatą wyjątkowo reagowaliśmy na wszystkie filmy z udziałem tego przezabawnego aktora. Zaśmiewaliśmy się do łez i długo jeszcze po oglądnięciu każdej komedii przypominalismy sobie zabawne fragmenty zagrane przez Dymszę!



Nie wiem jak to się dzieje, ale współczesne polskie komedie właściwie to mnie nie śmieszą...Ci aktorzy,którzy maja potencjał komediowy są spłycani swoimi rólkami mówiącymi o niczym...taka szkoda...

Dymsza był nieprzeciętnie utalentowany i...nie można było tego nie zauważyć.






Ja w ogóle kocham stare kino i to także polskie kino...wracam do niego często i regularnie...a ile w nich pięknych piosenek zarówno sentymentalnych jak i tych, które poprawiają humor, choćby jak ta:)



sobota, 15 września 2012

Cyrk motyli...

Dwa lata temu oglądnęłam przepiękny i wzruszający film krótkometrażowy "Cyrk motyli"...





To tam po raz pierwszy spotkałam się z osobą Nicka Vujicica...człowiekiem, który urodził się bez rąk i nóg a miał jedynie jedną zdeformowaną stopę z dwoma palcami...




Jego droga od dzieciństwa była ciężka, bo pomimo kochających i wspaniałych rodziców, spotykał się w szkole z poniżaniem, prześladowaniami...przechodził jako dziecko depresje aż w końcu jako 10-latek próbował popełnić samobójstwo...
Po tym wydarzeniu nastąpił przełom w jego życiu...odnalazł siłę, sens i przede wszystkim wiarę...zresztą posłuchajcie sami:



Obecnie prowadzi bardzo intensywną działalność ewangelizacyjną, ma piękną żonę, z którą spodziewają się dziecka...jego życie jest szczęśliwe!!


Można słuchać jego codziennych rozmyślań na stronie...

http://www.lifewithoutlimbs.org/podcasts/the-secret/