Kiedy ma się Czwórkę Dzieci to okazji do organizowania imprezek rodzinnych nie brakuje.A jeśli dodać do tego nas Rodziców i wszelkiego rodzaju Święta to statystycznie w każdym miesiącu wypada COŚ..
Wczoraj wieczorem ropoczęłamz zapałem przygotowania na tzw.niedzielne deserowe popołudnie. Jakiś czas temu wygrzebałam w internecie fantastyczny sposób na zrobienie koszyka z czekolady na owoce.Czemu nie spróbować?-pomyślałam i czekałam na odpowiednią okazję.I nadeszła!
Kiedy wieczorem zrobiłao się wystarczajaco cicho i spokojnie -zabrałam się dzieła.Balon został nadmuchany,czekolada rozpuszczona i wystudzona odpowiednio( jak sie kilka minut potem okazało...niewystarczająco) a potem powoli polewałam wierzch balona czekoladą...zużyłam juz połowe porcji,
gdy nagle nastapił wielki wybuch.Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam wszędzie dookoła przyklejona czekoladę-moje spodnie i bluza to był najmniejszy problem-gorzej z sufitem ,ścianami i podłogą.
Szybko nadmuchałam drugi balon i ponowiłam próbę-udało sie tym razem! Słodki projekt trafił do lodówki a ja z niemal wrzącą wodą i gąbką wzięłam się za SZOROWANIE kuchni.Po pół godzinie sytuacja została opanowana..uff!
Dzisiaj postanowiłam wyjąć dzieło i wypełniłam je owocami i kiedy dosłownie wkładam ostatnie kawąłki owoców,zbyt cienki koszyczek pękł...ale i tak owoce prezentowały się w nim pięknie...
Doświadczenie jednak nabyte zamierzam wykorzystać za jakiś czas przy kolejnym smakowitym podawaniu owoców:)
Dzieci i tak zachwycone,więc ja nie mogę inaczej jak podzielać ich entuzjazm!
Jeszcze zostało kilka godzin niedzielnego popołudnia...czas wskoczyć na trampolinę z dziećmi...
Lubię wszelkiego rodzaju początki,bo są niezwykle ekscytujące i pchają nas do większego wysiłku poznawczego a z drugiej strony potrafią zostawić niezapomniane wrażenia,często rozpamiętywane w różnych okolicznościach.
Pierwsza przyjaźń,pierwsza wyprawa bez rodziców,pierwszy dzień na studiach,w szkole ,czy pierwsza randka...
Ja dzisiaj przeżywam pierwsze spotkanie z pisaniem postu na blogu i już jestem ciekawa jak za pewien czas będę to oceniać i czy będę w ogóle...
Nie jest tajemnicą dla moich bliskich,że jestem miłośniczką kawy.Kawy,która swoim zapachem pobudza moje zmysły i orzeźwia niejeden poranek.Picie kawy to wyczekiwany czas na chwilę samotności z książką,pisanym listem,czy dźwiękami muzyki...
A,że jestem bardzo życiowo zaangażowaną osobą( wychowuję wraz z mężem wspaniałą Czwórkę Dzieciaków) to zapewne właśnie kawa będzie mi często towarzyszyć przy tworzeniu wszelkiego rodzaju zapisków...zapisków o wszystkim ...
I proszę,mój "początek" dobiega końca i przechodzi z każdą literą do wspomnień wyczekując dnia następnego...