czwartek, 6 października 2016

Chałka drożdżowa...do ciepłej, jesiennej herbaty...

No i naszła mnie nagle myśl, żeby zrobić chałkę drożdżową...pulchną, domową z chrupiącą kruszonką...dokładnie taką jakie dzieciaki lubią...
Zatem podążając za ideą, sprawdziłam ,czy wszystkie składniki mam w kuchni (dzisiaj było dość zimno i nie miałam ochoty na dodatkowe wyjście z domu) i rozpoczęłam zadanie... Efekt końcowy okazał się zadowalający...poza jednym...następnym razem zrobię ciasto z podwójnej porcji :)


CHAŁKA DROŻDŻOWA

SKŁADNIKI(na dwie chałki)

  • 3 szklanki mąki
  • 100 g masła (roztopionego i ostudzonego)
  • 2 żółtka + 1 jajko do smarowania po wierzchu
  • 1/2 szklanki cukru
  • cukier waniliowy (16 g)
  • 1 niepełna szklanka mleka
  • 7 g suchych lub 25 g świeżych drożdży
  • kruszonka: 2 łyżki mąki, 1 łyżka cukru, 1 łyżka masła


WYKONANIE:

Z podanych składników zagnieść ciasto - nie powinno być bardzo klejące (można lekko zwiększyć ilość mąki, jeśli zajdzie taka potrzeba). W przypadku użycia drożdży świeżych wcześniej rozpuścić je w 1/2 szklanki letniego mleka z dodatkiem łyżeczki cukru). Ciasto odstawić w ciepłe miejsce pół godziny, żeby nieco podrosło. Wyrośnięte ciasto podzielić na dwie części i z każdej uformować 4 wałeczki.
Splatać chałkę kładąc 1 wałek na 3. Następnie 4 na 2 i kolejno przeplatając dwa środkowe (2 i 3).
Czynności powtarzać aż do splecenia całej chałki. Końcówki złączyć ze sobą i podwinąć pod spód. Przygotować kruszonkę rozcierając podane składniki w rękach. Splecione chałki posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać kruszonką. Odstawić w ciepłe miejsce na ok. 20 minut.
Piec w temp. 180 stopni do zrumienienia ok. 45 min.










niedziela, 26 czerwca 2016

Czekoladowe ciasto z czereśniami...smak lata...

Sezon czereśniowy w pełni...ostatnio podczas zakupów wrzuciłam kilogramciemno- bordowych czereśni do koszyka i miałam w głowie plan...żeby upiec ciasto właśnie z tymi owocami...
Kilka minut w internecie i znalazalm długa listę przepisów...ale wybrałam TEN który od razu wydał mi się pyszny i soczysty.
Nie zawiodłam się, niewiele czasu spędzonego przy przygotowaniach, potem godzina na pieczenie i gotowe...na koniec oczywiście oprószenie cukrem pudrem!

Wyśmienite! polecam bardzo...oczywiście jeżeli ktoś nie ma czereśni może dodać inne owoce np. wiśnie, jeżyny, maliny...


Czekoladowe ciasto z czereśniami

składniki:

  • 800 g czereśni
  • 200 g masła
  • 200 g cukru pudru
  • 4 jajka
  • 200 g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3 łyżki kakao
  • 50 g czekolady deserowej lub mlecznej
  • do posypania: cukier puder
wykonanie:

Masło wyjąć z lodówki i pokroić na małe kawałki. Włożyć do miski i pozostawić w temperaturze pokojowej aby zmiękło. Czereśnie wydrylować i pokroić na połówki. Piekarnik nagrzać do 180 stopni C. Dno okrągłej tortownicy o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Do czystej miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i kakao, wymieszać. Czekoladę posiekać na małe kawałeczki.
Do miękkiego masła dodać cukier puder i ubić mikserem na puszystą i jasną masę (około 5 - 7 minut). Nie przerywając ubijania dodawać kolejno po jednym jajku, cały czas dokładnie ubijając (masa może się trochę rozwarstwić, ale należy dalej cierpliwie ją ubijać). Następnie zmniejszyć obroty miksera do średnich i dodawać po pół szklanki mieszanki mąki, miksować po kilkanaście sekund po każdej dawce, aż składniki będą dokładnie połączone, na koniec dodać czekoladę i wymieszać łyżką.
Ciasto wyłożyć do formy, wyrównać powierzchnię, na wierzchu wyłożyć czereśnie (można też owoce delikatnie wmieszać w ciasto- ja tak zrobiłam). Wstawić do piekarnika i piec przez ok. 60 minut (do suchego patyczka). Wyjąć z piekarnika, przestudzić, posypać cukrem pudrem. Po ostudzeniu trzymać pod przykryciem w pojemniku na ciasto.






niedziela, 22 maja 2016

Brownie...w towarzystwie soczystych truskawek...

Sezon truskawkowy, należy do moich ulubionych i zawsze niecierpliwie czekam na ten wyjątkowy czas...

Dzisiaj pomyślałam sobie, że zrobię połączenie klasycznego brownie z masą mascarpone i truskawkami...będzie z tego wyśmienity deser na niedzielne, rodzinne, majowe popołudnie...



Brownie z masą mascarpone i 
truskawkami

16 porcji

składniki:
  • 150 g masła
  • 300 g jasnego cukru muscovado
  • 75 g przesianego kakao
  • 150 g mąki pszennej
  • 1 łyżeczka sody
  • szczypta soli
  • 4 jajka
  • 1 łyżeczka extraktu z wanilii
  • ok. 150 g czekolady mlecznej połamanej na drobne kawałki


wykonanie:

Piekarnik nagrzać do temp. 190 stopni.
Rozpuścić masło na małym ogniu w  średniej wielkości rondelku a następnie dodać cukier i mieszać drewniana łyżką aż składniki sie połączą. 
W oddzielnej misce przesiewamy mąkę, kakao, sół, sodę i wsypujemy do rondelka z masą. dokładnie mieszamy, masa bedzie bardzo sucha, ale nie nalezy jej mieszac zbyt dokładnie.
W miseczce ubijamy jajka z dodatkiem wanilii i wlewamy do czekoladowej masy, mieszamy i na końcu dodajemy kawałki czekolady.


Lekko przemieszać i szybko wylać na wyłożoną folią blaszkę(najlepiej kwadratowa 25x25). Mase wyrównać i włożyć do piekarnika . Piec 20-25 min.Ciasto będzie ciemne i suche na wierzchu, ale kiedy dotkniecie palcami powierzchni będzie ono lekko miękkie i takie byc powinno.




Kiedy ciasto przestygnie pokroić je nalezy na kwadraciki i można posypać cukrem pudrem, albo tak jak ja, przyozdobić mascarpone z bitą śmietaną i truskawkami.



czwartek, 7 kwietnia 2016

Makaron z sosem z cukinii i kulkami szpinakowymi...



Właściwie, to zupełnie nie byłam przygotowana do napisania tego postu...głównie pod względem fotografii...najpierw chciałam wypróbowac przepis a potem ewentualnie powtórzyć już zaopatrzona w towarzystwo aparatu fotograficznego...ale wyszło inaczej...i cóż...proponuję cieszyć się końcowymi efektami kulinarnymi, jeśli juz postanowicie wypróbować ten przepis ...

Autorem dania jest mój guru kuchni włoskiej...Antonio Carluccio...od którego uczę się krok po kroku kuchni włoskiej...narazie przekopuję księgę dotyczącą makaronów...

Dzisiaj natrafiłam na  Pennoni Giardiniera, czyli 

Makaron penne z sosem z cukinii i kulkami szpinkaowymi

SKŁADNIKI:

400 g makaronu penne ( można użyć też paccheri albo rigatoni- obydwa makarony maja kształt rurek)

40 g parmezanu, świeżo startego

kulki szpinkowe:
  • 600 g młodego szpinaku
  • 2 średnie jajka, lekko rozbite
  • 1 ząbek czosnku, roztartego
  • odrobinę gałki muszkatołowej w proszku (można zetrzeć troszkę świeżej)
  • 50 g  bułki tartej
  • 20 g parmezanu świeżo startego
  • oliwa z oliwek do smażenia
sos:
  • 8 łyżek oliwy z oliwy
  • 1 ząbek czosnku, drobno pokrojony
  • 1 mała papryczka chilli niezbyt ostra, drobno pokrojona
  • 300 g startej cukinii
Na początku zajmiemy sie kulkami szpinkowymi. Liście wrzucamy do gotującej się , lekko posolonej wody na kilka minut. Wyciągamy łyżką cedzakową i schładzamy. Kiedy już wystygnie, odciskamy resztę wody i kroimy liście , ale nie za drobno. Do miski wkładamy szpinak, jajka, czosnek, gałkę muszkatołową, bułke tartą i parmezan. Miksujemy a z powstałej masy lepimy kulki wielkości dużego orzecha włoskiego. Obsmażamy kulki na oliwie, aż będą lekko brązowe. Po usmażeniu odstawiamy na bok.

Teraz kolej na makaron, gotujemy go w osolonej wodzie ok 12-15 min. Odcedzamy.

W czasie gotowania makaronu przygotowujemy sos. Ścieramy cukinię ze skórką na tarce o grubych oczkach. Następnie podgrzewamy na dużej patelni oliwę, dodajemy czosnek i chilli oraz cukinię. Gotujemy szybko w oleju ok. 3-4 min. Dodajemy sól i pieprz do smaku.

Mieszamy ugotowany makaron z sosem. Rodzielamy na podgrzane talerze. Makaron posypujemy startym parmezanem i kładziemy kilka kulek na wierzch...

Smacznego!



Efekt końcowy, wyglądał u mnie bardzo podobnie, dlatego pozwoliłam sobie zamieścić to wypozyczone zdjęcie :)


środa, 6 kwietnia 2016

Drzewo...czyli rzecz o słowiańskich mitach nie tylko dla dzieci...


Kiedy jakiś czas temu Łukasz Wierzbicki wspomniał o pracy nad nową książką, zaczełam niecierpliwe odliczanie czasu do jej premiery. Temat owiany był tajemnicą, więc moje zaciekawienie rosło tym bardziej. Po Kaziku Nowaku, niedźwiedziu Wojtku, czy pamietniku z podróży Haliny i Stacha...zastanawiałam się w którą nutę historyczną uderzy tym razem nasz, rodzinny ulubiony autor...


Dzisiaj już wiem, że po raz kolejny Łukasz Wierzbicki okazał się odkrywcą tematów zapomnianych w literaturze dla dzieci...choć nie tylko. Tym razem sięga do mitów i wierzeń słowiańskich, które poprzedziły chrześcijaństwo na ziemiach polskich. I nie znajdziecie tam nudy za grosz...

Książka -pięknie wydana- przyciąga na początek wspaniałymi ilustarcjami...jej część, w której trwa opowieść o świecie wierzeń Słowian, ma nieco mroczną i tajemniczą nutę...ale to świetnie oddaje klimat mitów. W drugiej części, która jest rodzajem słownika znajdziecie szkice ilustrujące poszczególne słowa, czy zagadnienia... świetny pomysł!

Opowieść o drzewie wprowadza w świat zupełnie nowy a jednocześnie odkrywamy, że wiele z niego przetrwało do dzisiejszych czasów...






Myślę sobie, że gdybym nadal uczyła historii w szkole- ta książka na stałe byłaby obecna na moich lekcjach, by porwać dzieci w przeszłość tajemniczej kultury praprzodków i przekonać ich, odkrywanie tej historii może być nie tylko ciekawe i piękne...




Póki co, mój syn z zainteresowniem czyta kolejne strony i możemy sobie dyskutować, porównywać i oceniać...

" Drzewo"...daje możliwość wyjścia poza utarte szlaki szkolnych wędrówek do świata mitycznych Greków, Rzymian, czy nawet i Egipcjan...teraz czas, aby dołączyć coś bardziej swojskiego, innego i nowego...

poniedziałek, 7 marca 2016

Bananowiec...ciasto, które kochają dzieci...

Wiadomo jak to jest z Dniem Mamy...dzieci mają frajdę, kiedy mogą w zupełnej konspiracji przygotować niespodzinkę dla Mamy, Mamy mają frajdę, kiedy udają, że tych przygotowań nie zauważąją...no i Tatusiowie też mają frajdę, bo aż tak nie muszą się angażować(aczkolwiek ich pomoc jest niezbędna)...

A kiedy przychodzi TEN dzień...eksploduje radość...Dzieci dumne i pełne satysfakcji obdarowują Mamę a ta bez względu na wszystko przeżywa autetyczny zachwyt każdym, najmniejszym gestem miłości...no tak to już jest...i jest pięknie!!!
Ale potem nadchodzi ten moment...wyrażania wdzięczności przez Mamę...u mnie w domu jest to po prostu zawsze CIASTO, które piekę własnie z tej okazji...

W tym roku przygotowałam BANANOWCA, pyszne ciasto, które znika w mig z talerza i prosi się o jeszcze! Miękkie i puszyste, nie za słodkie i świeże...pokryte startą czekoladą...




BANANOWIEC

składniki:

biszkopt:
  • 5 jajek
  • 5 łyżek mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 5 łyżek cukru
masa bananowa: 
  • 1 kg dojrzałych bananów 
  • 200 g masła
  • 3 żółtka
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 1 galaretka cytrynowa
masa śmietanowa:
  • 0.5 l śmietanki 30%
  • 2  duże opakowania bitej śmietany w proszku , np "Śnieżka"
  • 1 galaretka cytrynowa
do dekoracji:

1 deserowa lub gorzka czekolada


wykonanie:

Piekarnik nagrzewamy do temp 180 stopni. W międzyczasie ubijamy biszkopt. Białka oddzielamy od zółtek. Białka ubijamy na szywna i pod koniec dodajemy cukier i miksujemy aż masa będzie lśniąca i gładka. Dodajemy żółtka i jeszcze chwilkę miksujemy na wolnych obrotach. Dodajemy przesiane mąki i bardzo delikatnie mieszamy. Wylewamy do blaszki, wyłożonej na spodzie papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy ok 20 min...do suchego patyczka.Wyjmujemy i studzimy.

Następnie przygotowujemy bananową masę. Miksujemy banany i dodajemy do nich galaretkę rozpuszczoną w szklance gorącej wody i wystudzoną.Miksujemy. Następnie ucieramy masło z cukrem pudrem na puszystą masę a następnie stopniowo dodajemy banany z galaretką i miksujemy na niskich obrotach . Kiedy już masa będzie gotowa wylewamy ją na biszkopt w blaszce i wstawiamy na pół godz do lodówki, żeby stężała.

Teraz czas na masę śmietanową. W pół szklanki gorącej wody rozpuszczamy galaretkę, studzimy (ale nadal musi być płynna). Do miski wlewamy schłodzoną śmietankę , wsypujemy dwa opakowania "Śnieżki" i razem ubijamy aż wszystko zgęstnieje, dodajemy zimną galretkę i jeszcze chwilkę miksujemy. Masę wykładamy na ciasto wyjęte z lodówki. Na wierzch ścieramy obficie czekoladę i wstawiamy znów do lodówki na pół godziny...













niedziela, 10 stycznia 2016

Babka czekoladowa z nutellą i orzechami...

Nie ma co ...nutella to jeden z największych przysmaków dzieci(obawiam się, że nie tylko dzieci)...trudno oprzeć się smakowi czekolady i prażonych orzechów laskowych...
Lubię wykorzystywać nutellę do robienia napisów na torcie, łatwa w użyciu i smakowita...
Dlatego kiedy zobaczyłam ten przepis na bakę czekoladową, wiedziałam, że musi być dobra i wcale się nie pomyliłam...jest pyszna i łatwa do przygotowania!





Babka czekoladowa z nutellą i orzechami laskowymi

Składniki:

  • 120 g masła
  • 150 g nutelli
  • 5 jajek
  • 190 g drobnego cukru do wypieków
  • 3/4 szklanki mąki pszennej
  • 1 szklanka zmielonych orzechów laskowych
  • 1 łyżka kakao
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 4 łyżki mleka (60 ml)

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę, kakao i proszek do pieczenia - przesiać, odłożyć.

Masło utrzeć z cukrem na jasną i puszystą masę (mikserem lub ręcznie). Stopniowo dodawać nutellę, dalej ucierając. Białka oddzielić od żółtek. Żółtka wbijać po kolei do masy i nadal ucierać. Dodać przesianą mąkę, kakao, zmielone orzechy, proszek do pieczenia, mleko. Wymieszać szpatułką do połączenia się składników.

Białka ubić na sztywną pianę i delikatnie wmieszać do masy szpatułką.

Masę przelać do natłuszczonej i oprószonej mąką pszenną formy z kominkiem o średnicy 24 cm.

Piec w temperaturze 160ºC przez 20 minut, następnie temperaturę podwyższyć do 170ºC i piec kolejne 30 minut lub dłużej, do tzw. suchego patyczka. Ostudzić, polać polewa czekoladową.



Polewa czekoladowa:

100 g gorzkiej czekolady, posiekanej
50 g masła

Masło roztopić w garnuszku. Zdjąć z palnika, dodać posiekaną czekoladę, odstawić na 2 minuty po czym wymieszać do jej roztopienia. Polać ciasto i posypać orzechami...





wtorek, 5 stycznia 2016

Królowe i księżne...Renaty Czarneckiej...

Kiedy odkryłam twórczość Philippy Gregory, pomyślałam sobie z nutką zazdrości, że też Anglikom trafiła sie tak dobra pisarka, która nie tylko potrafi przybliżyć dzieje własnego kraju, ale robi w taki sposób, że rozpala ciekawość historyczną i jednocześnie sprawia, że postacie znane najczęściej ze stron szkolnych podręczników, stają się bliższe, "bardziej ludzkie"... Niewiarygodne, jak bardzo poczytne są książki tej pisarki...

Aż tu pewnego dnia, kiedy szukałam czegoś nowego z literatury polskiej, natrafiłam na ...nieznaną mi pisarkę... Renatę Czarnecką...i jej powieść, Barbara i król..
Z czystej ciekawości zamówiłam książkę i okazało się, że...chce się ją czytać , jest interesująca, dobrze napisana...malownicza...



Nie jest to tani romans lecz historia, dzięki której poznajemy ostatnie lata życia Zygmunta Augusta, ale przede wszystkim mamy szansę bliżej poznać osobę Barbary Giżanki...ostatniej ukochanej króla...

Potem wpadła mi w ręce druga powieść pani Renaty, Królowa w kolorze karminu...


W tej powieści poznajemy największą miłość życia Zygmunta Augusta, czyli Barbarę Radziwiłównę...bardzo dobrze napisana książka...daje możliwość zapoznania się z losami bohaterki , jeszcze dużo przed tym zanim spotkała króla...
Renata Czarnecka, poza wątkiem Barbary i Zygmunta Augusta, daje nam okazję poznania się z całym charakterem epoki, mentalnością tamtych czasów, walkami o wpływy w państwie...możemy się też bliżej przyjrzeć starciom pomiędzy królową Boną i jej synem...

No i dwie ostatnie książki...



Pierwsza z nich urzeka obrazem życia Izabeli Aragońskiej, matki Bony z Sforzów. Historię tej niezwykłej kobiety poznajemy w momenciem kiedy jedzie do Mediolanu, aby tam poznać swojego męża, z którym była zaręczona od pierwszego roku życia...Niezwykle plastycznie i z wszelkimi drobiazgami mamy możliwość pozanć życie na dworze mediolańskim, ale również i przybliżyć sobie sama postać Izabeli, kobiety silnej, wykształconej,ale natradiającej na wiele trudnych chwil w swoim małżeństwie i całym życiu...Przyznam, tę książke pochłonęłam natychmiast...

Co do drugiej powieści- to sytuacja wyglada podobnie, jeśli chodzi o ciekawość i kunszt pisarski...dalsze losy Izabeli Aragońskiej i jej córki, przyszłej królowej Polski...

Jeśli szukacie lieratury historycznej i ciekawej z domieszką romansu, czyli miłości tych łatwych i tych trudnych...to te książki niewatpliwie do niej należą...

niedziela, 3 stycznia 2016

Kazik Nowak...nowa odsłona afrykańskiej przygody...

Od kiedy postać Kazika Nowaka zagościła w naszym domu, trudno oderwać się na dłużej od pełnych przygód stron książki, nie tylko tej dla dzieci...Kazik Nowak stał sie nie tylko przykładem człowieka, który potrafi realizować swoją pasję, ale jest wzorem odwagi, wytrwałości...i mądrości, dzięki której wiele zyskuje...

Tak, książkę, Afryka Kazika, czytaliśmy wielokrotnie, co zaowocowało rozbudzeniem zainteresowań podróżniczych, przyrodniczych, czy nawet pozwoliło w szkole przygotować ciekawy projekt...

Ostatnio mamy dodatkowy sposób przeżywania afrykańskich przygód tego niezwykłego Polaka...otóż okazało się, że powstała gra planszowa oparta o relację z podróży Kazika Nowaka.



Gra jest świetnie wymyślona, bo nie tylko szata graficzna jest pociągająca, ale karty zawierające oryginalne zdjęcia skupiaja dużą uwagę.




Kolejne karty z numerami odpowiadające numerom na planszy , nie tylko zawieraja zadania, ale i skrótowo opowiadaja o prawdziwych zdarzeniach z podróży Kazika. 





Przyznam szczerze, że plansza ,która jest bardzo solidna i sprawia wrażenie, jakby była zrobiona z drewna , zapewnia jej trwałość.
Zasady gry , klarowne i nieskomplikowane... Gra nie ciągnie się w nieskończoność, więc nie nuży... no i sam fakt, że to kolejny udany sposób na rodzinne spędzenie czasu...o który obecnych czasach krucho...zatem polecam ...kupujcie...Afrykę, wielką podróż Kazika