poniedziałek, 23 lutego 2015

Gdy nadchodzi cisza...

Jedna z niewielu popołudniowych, cichych chwil...i wcale nie jest łatwo...bo właściwie w tej niemal panicznej radości, sama nie wiem co zrobić...czy biec do kuchni i wpaść w wir obiadowy, a może wreszcie dokończyć książkę Wojciecha Cejrowskiego "Wyspa na prerii",  jeszcze mogę włączyć film, na który mam chrapkę "Julie and Julia"...(wówczas prasowanie byłoby przyjemniejsze)...no i jest nicnierobienie...to byłoby najodpowiedniejsze....

Ale w pierwszej kolejności muszę zwalczyć senność, która snuje się wokół mojej głowy i nóg od ponad godziny...i kusi... kusi widokiem miękkiego koca, poduszki i ciepła...

Zatem postanowione! Kawa!...z włoskiego czajniczka...z mlekiem...w towarzystwie kostki makowca urodzinowego...i...nagle dzwonek do drzwi.
Listonosz wie kiedy przyjść.

No i teraz już wiem co zrobić. Wyciągam z kartonu książkę, na którą czekałam niecierpliwie...książka, która sprawi, że najbliższe wieczory mają szanse być jeszcze ciekawsze.

Nie żeby to była jakaś współcześnie bestsellerowa pozycja(choć być powinna)...ale to taka propozycja dla moich starszych dzieci, w ramach kształcenia języka polskiego , historii i mających szansę się rozwinąć ciekawych rozmów ( te lubię najbardziej).

Oczywiście mowa o "Krzyżakach" Sienkiewicza. 



Najpierw był film. Kupiłam odrestaurowaną, cyfrową wersję "Krzyżaków". Bardzo miło się oglądało. Myślałam,że takie stare filmy już nie interesują dzisiejszych 10-12latków. A jednak! Zaczęły sie pytania-kto to?.. co to? i padło": "A mamy tę książkę?". Tak, teraz mamy książkę w domu. 

Wielkim plusem samodzielnego uczenia dzieci języka polskiego jest to, że nie muszę sztywno trzymać się żadnych kanonów i standartów. Wybieram to co uważam, za dobre, potrzebne i jednocześnie może być ciekawe. Pana Sienkiewicza- nigdy u nas nie zabraknie... 


sobota, 14 lutego 2015

Pets de nonnes...westchnienia miszki...czyli małe pyszności ostatkowe...




Rozpoczęło się coroczne odliczanie do rozpoczęcia Wielkiego Postu...odliczanie , które jest iście kulinarne. Najpierw Tłusty Czwartek...król obajadania się bez żadnych granic pączkami, faworkami i innymi słodkościami. No i tak do Środy Popielcowej...

Bardzo lubię tę polską tradycję pączkowo- ostatkową... która włącza zielone światło na rozkosze podniebienia...

W tym roku zrezygnowałam z robienia oponków i faworków, za to po raz pierwszy zrobiłam małe pączuszki, o konsystencji pączków hiszpańskich...nazwa ich jest bardzo urokliwa "westchnienia mniszki"( jak skosztujecie to nazwę zrozumiecie)...i jeszcze upiekłam pączki z marmoladą pomarańczową(ale o tym pewnego dnia w innym wpisie)...

A teraz zapraszam na PETS DE NONNES...łatwe, szybkie i smaczniutkie....


Pets de nonnes "westchnienia mniszki"

składniki:

  • 120 ml wody
  • 120 ml mleka
  • 140 g mąki pszennej
  • 80 g masła
  • 3 duże jajka
  • szczypta soli
a także:

  • cukier puder do posypania
  • olej do smażenia




wykonanie:

W garnku zagotować wodę z mlekiem, masłem i szczyptą soli. Zmniejszyć ogień i na wrzątek jednym ruchem wsypać przesianą mąkę, cały czas energicznie mieszając. Ucierać ciasto, aż będzie gładkie i zacznie odstawać od ścianek garnka. Wystudzić.

Wystudzone ciasto zmiksować z wbijanymi kolejno jajkami do otrzymania gładkiego ciasta.

Olej rozgrzać w szerokim rondlu (175ºC). Małą łyżeczką nabierać ciasto z misy i wykładać na rozgrzany olej. Smażyć z obu stron do złotego koloru. Wyjąć, odsączyć na ręczniczku kuchennym. Odłożyć do ostudzenia. Oprószyć cukrem pudrem.





niedziela, 1 lutego 2015

Owocowe muffinki...doskonały sposób na zapach lata w środku zimy...

Już zaczynam okazywać zniecierpliwienie trwającą zimą...żeby choć spadł śnieg i pięknie przybielił uliczki i drzewa...żeby choć słońca więcej było i mroźnego powietrza...ale pochmurność i szarość w towarzystwie deszczu i wiatru , zdecydowanie wyzwalają we mnie tęsknotę za wiosną i ciepłem...

Poszperałam...poszperałam i wynalazłam coś smacznego- idealnego na niedzielne popołudnie do pachnącej kawy...muffinki, które pachną latem i dokładnie tak samo smakują...są miękkie i szybko znikają z talerza...




 Muffinki z  owocami...

przepis na 12 sztuk

składniki:

  • 225 g mąki pszennej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 55 g zmielonych migdałów
  • 125 g drobnego cukru do pieczenia
  • 150 g masła, rozpuścić
  • 100 ml mleka
  • 2 jajka, rozbić
  • 250 g różnego rodzaju owoców  (malinym, jagody, jeżyny, porzeczki...)

wykonanie:

Piekarnik nagrzać do temp.190 stopni. Foremkę na muffiny wypełnić papilotami.

Do większej miski przesiać mąkę i proszek do pieczenia, Dodać zmielone migdały i cukier. W środku suchych składników zrobić wgłębienie.

W drugiej misce wymieszać mleko, rozbite jajka i wystudzone, rozpuszczone masło. Przelać masę do dołka w suchych składnikach i delikatnie wymieszać tylko tyle, żeby składniki dobrze się wymieszały. Na koniec wsypać owoce i bardzo delikatnie połączyć z masą.



Gotowe ciasto dzielimy na 12 muffinek i wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 20-25 min albo aż uzyskają złoty kolor- najlepiej sprawdzić patyczkiem. Można podawać ciepłe albo zimne, posypane lekko drobnym cukrem...