piątek, 25 stycznia 2013

Odetchnąć muzyką...

Nie ma w tym nic wyjątkowego, że kocham muzykę...podobnie jak nie jest czymś szczególnym, że lubie klasykę w muzyce...
Ale czymś wyjątkowym jest fakt, że po raz pierwszy po wielu latach poszliśmy na koncert do filharmonii ( do tej pory za orkiestrę robiły dzieci)...

Pewnie, gdybyśmy mieszkali w Polsce, bliżej rodziny(przecież dzieci lubią sobie czasem dłużej pobyć z dziadkami i ciociami tudzież wujkami) taki wypad nie byłby "perełką" w życiorysie...

Ale stało się i ...taki prezent podwójnie smakuje...bo nie dość, że sami, to jeszcze można nakarmić się pięknem i dopieścić przyśniętą duszę.

Muszę mocno przeprosić pana Fryderyka Chopina, za to,że go nie chciałam słuchać, a raczej z trudem go znosiłam...do wczoraj!!

Bo chyba sześć lat mieszkania poza rodzinnym krajem...dało mi zrozumienie tego o czym pisał...na swoich pięcioliniach...





Obok Chopina pojawił sie mój ukochany Czajkowski....i Strauss...

Kiedy było mi tak ,ciepło, błogo i przytulnie, na zewnątrz znów królował mróz ze śniegiem...
kolejna niespodzianka -jak na tutejszy klimat... wokoło wszyscy narzekają- a mnie jest dobrze...bo znów ładniej, bardziej biało i czarownie...no może gdyby te nogi w trakcie chodzenia po chodniku tak nie były niesforne i nie ślizgały się każda w swoja stronę...








środa, 16 stycznia 2013

Zimowy powrót do domu...

Nareszcie doczekałam się bieli za oknem...nie są to wielkie zaspy...ale oszroniony świat to już powód do zachwytu tym, co potrafi natura...

Mrozi, czasem śnieg poprószy...najważniejsze,że otaczające szarości pokryły się bielą...

Wracałam z Szymkiem ze szkoły  i po drodzę podglądaliśmy trochę przyrodę... na większy spacer trzeba poczekać...ale póki co...











sobota, 12 stycznia 2013

Babeczki czekoladowo-wiśniowe....

Nareszcie można poczuć, że mamy zimę...niższe temperatury, rześkie powietrze...tylko brakuje śniegu, który pokryłby otaczające nas szarości...

Ale prognoza napawa optymizmem...ma spaść śnieg...
Skoro czeka nas zimowy spacer, to pomyślałam, że można zrobić też energetyczny deser dla dzieci...
Sięgnęłam do przepisów Nigelli Lawson...co jak co...ale jej receptury na desery czekoladowe są przepyszne...




Babeczki czekoladowo-wiśniowe

  • 125 g masła
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 300 g dżemu wiśniowego
  • 150 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 2 duże jajka
  • 150 g mąki samorosnącej( mozna też do zwykłej mąki tortowej dodać 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia)  
 polewa:











  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 100 ml śmietany kremówki 30% 
  • 12 wisienek...(moga być takie z kompotu

Piekarnik nagrzac do temperatury 180 stopni. Foremke na muffinki wyłożyć papilotkami.

Masło włożyć do rondelka o grubym dnie, kiedy będzie już prawie całe rozpuszczone , dodać połamną na drobno czekoladę.



 Zdjąć z ognia i mieszać drewniana łyżką do całkowitego połączenia. Następnie dodać dżem, cukier, sól i robite lekko jajka.Mieszać do uzyskania gładkiej masy a potem dodac mąkę .
Masę rozłozyć do foremek i piec w piekarniku ok 25 min. Po upieczeniu babeczki ustudzić, a kiedy będą juz zupełnie zimne. Polac masą.

Masę przygotowujemy bardzo szybko. W rondelku rozpuszczamy śmietankę i połamaną w kostkę czekoladę. Kiedy składniki się połaczą, zdejmujemy z ognia i szybko je ubijamy-albo ręcznie , albo za pomocą miksera. 
Polewamy górę babeczek a na koniec dodajemy wisienkę... 





I powtarzając za Linus Idą (bohaterką jednej z książek Astrid Lindgren)... Mówię to i powiadam...pyszniejszych babeczek czekoladowych dawno nie jadłam.... 


 

piątek, 4 stycznia 2013

Dzień Babci i Dziadka....tuż tuż

Dobiegaja końca ferie świąteczne...i trudno uwierzyć, że ponad dwa tygodnie laby od szkoły i innych koniecznych rzeczy, minęło tak szybko...ale w sumie to nic nowego...od lat dzieje się tak samo..

Dzisiaj sporo czasu spędziłam z dziećmi na "produkcji" prezentów dla Babć i Dziadka...choć jeszcze troszke czasu zostało do świętowania,to jednak odległość jaka nas dzieli- powoduje, że musimy działać szybciej, żeby wszystko, przy udziale poczty, doszło na czas!

Marysia wystartowała bardzo ambitnie, bo wszystkie robótki, których sie podjęła, wymagały dużej precezyjności. Ale nic to, na początek towarzyszyła nam bajka o "Królewnie na ziarnku grochu"- z ukochanej serii Bajek-Grajek... i wyszywanie biedronki szło bardzo dobrze!!






Potem - troche trudniejsza sprawa- wyklejanie obrazka z sową...








a na koniec cekinowy motylek...




...i  wten sposób po wielu godzinach powstał komplet prezentów...





Szymek też pracował dziarsko...powstały śliczne serduszka...





Takie prace to radocha!! ... i wspaniała okazja do wspólnego spędzenia czasu...a o zrobieniu niespodzianki Dziadkom....nie wspomnę:)

środa, 2 stycznia 2013

Z Nowym Rokiem...

Bardzo lubię Nowy Rok...wiem,że niektórzy wówczas zaczynają się martwić uciekającym czasem...zwłaszcza, kiedy w dniu urodzin przybywa o rok więcej..
Ale skoro nie da się zmienić- ani zatrzymać natury, to dobrze jest szukać samych radości w tym co przed nami...ja w każdym razie próbuję!

Wraz z Nowym Rokiem, otwiera się ogromna, pełna niespodzianek i czekających przeżyć, przestrzeń i najlepsze jest to, że w większości to ode mnie zależy jak tę przestrzeń zapełnię i co z nią zrobię... i jak tu nie być podekscytowanym? Myślę, że tej sztuki przepięknie można uczyć sie od dzieci...

Dzisiaj nareszcie doczekałam się spóźnionej 1,5 tygodnia przesyłki z książkami dla dzieci(miały to być prezenty pod choinkę)...ale z taka sama radością moja Latorośl wertowała nowo-otrzymane prezenty...i wcale im sie nie dziwię...
Weźmy na początek Szymka- dostał Pierwszą Księgę "Poczytaj mi mamo"


Moim zdaniem kapitalny pomysł Naszej Księgarni na zebranie dawniej wydawanych książeczek pod tym właśnie samym tytułem:). W pierwszej części znalazły się historie napisane choćby przez Danutę Wawiłow,Daktyle z ilustracjami Edwrda Lutczyna. Są też trzy oddzielne historie o kocie Filemonie, jest i przygoda jeża Kolczatka...i jeszcze sporo innych rarytasów. Usiadłam po południu, koło kolorwej i świecącej choinki i niewadomo kiedy, przeczytaliśmy pół książki...jak dla mnie to najwyraźniejsze potwierdzenie...świetności lektury..

Marysia natomiast z ciekawością przeglądała Dziadka do orzechów i króla myszy- autorstwa Ernsta Hoffmanna z mistrzowskimi ilustracjami Jana Marcina Szancera






A dla Zosi i Antka kupiłam coś co mam nadzieję będzie ich wciągać w literaturę...
Zosi zaserwowałam Małgorzatę Musierowicz i pierwszy tom serii Jeżycjady,Szóstą klepkę a Antkowi, Niewiarygodne przygody Marka Piegusa, Edmunda Niziurskiego...








Wyznam szczerze, że sama w dzieciństwie kochałam książki tych autorów i mam nadzieję, że pójdzie to dalej...
Zatem czeka nas wielkie czytanie, wspólne spędzanie czasu, który ucieka bardzo szybko...