czwartek, 30 sierpnia 2012

Pippi Pończoszanka i przyjaciele...

W takim dniu jak dzisiaj, kiedy dominuje szarość, okna zamglone są od deszczu a chandra wali pięściami do drzwi.. lubię uciekać do dziecinnego pokoju- albo do dziewczyn albo do chłopaków, w zależności, gdzie panuje większy ład. Najczęściej wybieram dziewczęcy,bo nie dość, że o nic nie zahaczam na podłodze, to jest tam wyśmienity kącik czytelniczy.
Kącik ów składa się ze starego,miękkiego fotela, który stoi pomiędzy zakamarkiem pełnym dziecięcych książek a łóżkiem. Co wieczór wszystkie, kolejno dzieci chcą, aby TAM właśnie im czytać. Trudno się dziwić, bo i na mnie to miejsce działa jak magnes:)


Z tym czytaniem to teraz nie jest już prosta sprawa.Jeszcze 2-3 lata temu mogłam jedną książkę czytać wszystkim...teraz widać wyraźny podział: chłopięco-dziewczęcy i jeszcze wiekowy.
Ale niewątpliwie liderem wśród wszystkich autorów książek była i nadal pozostaje Astrid Lindgren


No, popatrzcie na to zdjęcie! Pokazuje ono w skrócie geniusz tej kobiety.Tyle w niej z dziecka. I jestem pewna, że dzięki temu, tak doskonale znała i rozumiała dzieci a potem tworzyła dla nich GENIALNE książki.

Nie ma w naszym domowym księgozbiorze chyba takiej jej książki,którą przeczytalibyśmy tylko raz!
Nie wspomnę, ile śmiechu, radości, wzruszeń, i kapiących łez, wydobywają kolejne strony każdej powieści.

Pippi Pończoszanka- ukochana książka!


Zosia znalazła w głównej bohaterce, swoją pierwszą idolkę.


Chciała mieć rude włosy, więcej piegów, bo sama ma  nimi zaledwie lekko usiany nos i policzki :) A do tego żywiołowość i pomysłowość. 

 
Teraz Zosia swój ideał przerzuciła na inną rudowłosą dziewczynkę...Anię Shirley.
Obecnie czytam po raz trzeci pończoszańską serię, tym razem Marysi, która co chwilę chichocze do poduszki. Bo jak tu się nie śmiać, skoro Pippi wciąż powtarza "tabliczka schorzenia", albo wymyśla przeróżne historie:)


A " Dzieci z Bullerbyn"? Też czytane trzykrotnie! 



A oto ,jeden z moich ulubionych fragmentów:
" Na szosie był okropny kurz.Przykryliśmy wiśnie papierem,co było bardzo rozsądne z naszej strony.Ale siebie samych nie mogliśmy poprzykrywać. Gdy samochody mijały nas, wznosiła się za nimi czarna chmura kurzu i cały ten kurz leciał na nas.
Było bardzo nieprzyjemnie, więc powiedziałem:
- Fe,jak okropnie się kurzy.
Wtedy Lasse zapytał mnie,dlaczego tak mówię. Dlaczego nie mówisz: "Fe,jak słońce świeci" albo "Fe,jak ptaszki śpiewają"-dopytywał się Lasse. Kto to postanowił,że ma się lubić, gdy słońce świeci, anie lubić, gdy się kurzy?
Wówczas postanowiliśmy, że będziemy lubić, gdy się kurzy.
I gdy następny samochód przejeżdżał i cały kurz dmuchnął na nas tak, że zaledwie mogliśmy widzieć się nawzajem, Lasse powiedział:
- Ach,jak dzisiaj pięknie się kurzy.
Britta przyznała:
- Tak,na tej szosie ślicznie się kurzy,przepięknie.
A Bosse dodał:
- Gdyby tak chciało trochę więcej pokurzyć.
[...]


"Emil ze Smalandii" niczym nie ustępuje w zabawności.


 Mnie w tej książce zachwyca to, jak Astrid Lindgren kapitalnie pokazuje świat dziecka.Wszystkie psoty Emila,które rosną jak grzyby po deszczu, tak na prawdę nie są zamierzone a jedynie wynikają z odkrywania świata przez kilkuletniego chłopca. Najczęściej niestety skutki są opłakane. Szczerze powiem, że po przeczytaniu tej książki sama zaczęłam patrzeć łaskawszym i bardziej wyrozumiałym okiem na moich chłopaków. Bo jak wytłumaczyć własnoręcznie podstrzyżone włosy, zmielony żółty ser w maszynce albo powycinane, wzorkowymi nożyczkami, dziury w nowej koszulce...tak, jak też mam takich swoich dwóch Emilów w domu:)

Nie ma co rodzice - chwytajcie za książki Astrid Lindgren a  wasze życie stanie się dużo spokojniejsze! Jestem pewna!

2 komentarze:

  1. o, fajnie! to już wiem co poczytam mojemu bratankowi przy najbliższej okazji :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamietam te książki i tez je będę czytać swoim dzieciom, jak tylko się pojawia! A na razie czytamy sobie z Mackiem opowiadania Mrozka ;) pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń